Podjechałam moim "prawie nowym" samochodem, a dokładnie srebrnym Fordem Fiesta, pod mój olbrzymi zakład pracy. Wyuczyłam na pamięć jedynie jedno podstawowe zdanie.
-"Dzień dobry, jestem nowym pracownikiem, to mój pierwszy dzień pracy. "
Młoda Niemka zaprowadziła mnie do Her Ralpha, który z kolei przyprowadził ze sobą Leona. Stres, jaki miałam w sobie praktycznie paraliżował mnie, ale ogromnie zależało mi na pracy. Zostałam oprowadzona po całej firmie, po czym Her Ralph zostawił mnie samą z Leonem. Młody, blond włosy chłopak ciągle uśmiechał się pokazując mi każdy kąt firmy. Pod koniec obchodu dotarliśmy do maszyny, przy której było moje stanowisko. Przetłumaczył za pomocą translatora Google, bym zaczęła swoją pracę. Gdy miną cztery godziny powinnam poinformować kogo kolwiek, że udaję się na przerwę. Dostałam własny chip i plakietkę. Leon podniósł rękę, poprawił mój czepek na głowie i rzucił, coś w stylu.
" Do dzieła Piękna".
Odpowiedziałam mu promiennym uśmiechem i zabrałam się do pracy. Monotonne wrzucanie dosyć ciężkich elementów do okrutnie głośno pracującej maszyny, przyprawiało mnie o mdłości. Nie poddawałam się, zaciskałam zęby i wrzucałam blachy na taśmę. Około czterdziesto- letni mężczyzna odbierał je na drugim końcu. Każdy facet, który przechodził obok naszej strefy bacznie mnie obserwował rzucając:- Morgen!-
Za każdym razem odpowiadałam z serdecznym uśmiechem na twarzy. Miałam momentami wrażenie, że większość z nich robiła celową wycieczkę po firmie, by poznać nowego pracownika, którym byłam ja. Bo przecież byłam kobietą, jedną z kilku na całe trzysta osób. Po dwóch godzinach zjawił się Leon, wyciągnął papierosa z kieszeni białego kubraczka, który nosił każdy z nas, dając mi do zrozumienia, że idziemy zapalić. Rozglądnęłam się, nie bardzo wiedząc, czy mogę, ale pokusa przeważyła. Leon podszedł do mężczyzny na końcu maszyny i szepnął kilka słów. Kiwnął głową, a ja udałam się za nim. Dotarliśmy do niewielkiego pomieszczenia za szkłem, jakim była palarnia. Serdeczność i ciepło bijące od niego wydawała się być odrobinę dziwna. Wpisał coś w telefon i podał mi go.
Przetłumaczone zdanie.-Długo mieszkasz w Bitburgu? Masz chlopaka? -
Całkowicie rozbawił mnie widok słów na ekranie, wiec szybko odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Znów napisał.- Cieszę się. Witamy w świecie "Schöne Mühle". Dobrze, że masz chłopaka. Jesteś zbyt ładna na pracę tutaj i robisz mi zbyt dużą konkurencję. -
Kolejny raz rozpromienił się, a ja nie zbyt zrozumiałam znaczenie ostatnich słów.
Kurwa, co za popieprzony gość. Pomyślałam i postanowiłam to przemilczeć. Wróciłam na swoje stanowisko, kiwnęłam gestem dłoni do mojego partnera przy maszynie na znak powrotu. Na co on, w języku angielskim dodał.- Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z naszą firmową ciotą.-
Otworzyłam usta ze zdumienia. Nikogo tam nie znałam, wiec nie miałam prawa oceniać ludzi. Leon jest gejem? Ale kurwa jaja. Dlatego nazwał mnie konkurencją.
Zaśmiałam się w duchu i wróciłam do obowiązków. Miałam wrażenie, że dzień to wieczność, a ja zwyczajnie jutro tam nie wrócę. Ogrom siły, jaką Wkładałam w podnoszenie ciężkich elementów sprawiała, że wątpiłam z minuty, na minutę.-Dasz radę Mila, dla Igora, dla nas.-
Powtarzałam pod nosem. Podczas przerwy udałam się do kuchni i firmowej stołówki, by zjeść śniadanie. Okazało się, że posiadaliśmy nawet kilka lodówek, ekspres i pełen bufet. Gdy weszłam do środka pomieszczenia przepełnionego wszelakiego pochodzenia mężczyznami zapadła niezręczna, chwilowa cisza. Spojrzenia tych ludzi, wręcz paliły każdy centymetr mojego ciała, ale pozwoliłam sobie na ani odrobinę speszenia. Usiadłam przy wolnym stoliku, otworzyłam pudełko z brokułami i twarogiem. Nalalam sobie świeżej kawy i nie zwracałam uwagi na cięte komentarze. Nie rozumiałam ich, ale nie trzeba było znać języka, by wiedzieć, że są rzucane w moim kierunku. Ku mojemu zdziwieniu, dosiadł się do mnie dosyć stary, pomarszczony Arab. Dosyć płynnie, ale bez akcentu odezwal się w moją stronę.

CZYTASZ
W Roli G?ównej.
RomanceZniszczona i sponiewierana psychicznie Mila, ucieka przed m??em katem do innego kraju. W jeden dzień stawia wszystko na jedn? kart?. Przemierza 1400 km, nie maj?c ?adnego planu. Czy zdo?a pozbiera? siebie i swoje ?ycie? Nieszcz??liwy wypadek b?dzi...