抖阴社区

Rozdzia? dwudziesty drugi

1.5K 332 96
                                        

Łapcie jeszcze jeden <3

#ackomLS

Drzwi zamykają się za mną, zanim Lulu zdąży do mnie dołączyć, i nagle pierwszy raz od dawna jestem pozbawiona pocieszającej obecności mojej suczki.

Nie mam czasu jednak się nad tym rozwodzić, bo spojrzenia dwóch obecnych w pomieszczeniu mężczyzn właśnie kierują się do mnie.

To rzeczywiście niewielki gabinet: stoi w nim tylko jeden regał i biurko pod niewielkim oknem, przy którym siedzą Alaric i lord Edgar. Ten drugi w wygodnym fotelu, a wilkołak przycupnięty na krześle dla petenta, które jest dla niego ewidentnie za małe. Panuje tu półmrok, a obaj mężczyźni mają w rękach szklaneczki z jakimś trunkiem, który raczej nie jest słodkim szampanem z dziedzińca.

Alaric kiwa na mnie ręką, żebym podeszła bliżej.

– To jest właśnie Elspeth – mówi, a gdy znajduję się już w jego zasięgu, nagle chwyta mnie za rękę i ściąga do siebie, aż siadam mu na kolanach. Kładzie mi dłoń na brzuchu, a ja drętwieję. – Tak jak wspominałem, uciekała przed jednym z twoich wampirów.

W jego głosie słyszę nutę zaborczości, której wcześniej tam nie było. Szybko jednak orientuję się, co on właściwie wyprawia: najwyraźniej sprzedaje lordowi Edgarowi bajeczkę, dzięki której ten chętniej nam pomoże.

Okej. Mogę przez chwilę udawać jego zwierzątko.

Alaric kładzie drugą rękę na mojej nodze i wsuwa palce w rozcięcie na sukience, dotykając nagiego uda. Moje serce zaczyna szaleć w klatce piersiowej.

– Ładna – kwituje lord Edgar takim głosem, jakby miał ostatnie stadium raka krtani. Stary wampir nawet oddycha z trudem, świszcząc, jakby właśnie przebiegł maraton. – Ale czy warto dla niej szukać guza?

– Chcę po prostu ukarać wampira, który próbował zranić Elspeth – upiera się Alaric. – Mam do tego prawo. Przejrzyj umysły swoich ludzi. Chcę tylko wiedzieć, który z nich przegonił ją tydzień temu przez granicę.

Zerkam na niego, a jego ostrzegawcze spojrzenie mówi mi wyraźnie, że nie powinnam się odzywać. Sądząc po sposobie, w jaki rozwija się ta rozmowa, Alaric może mieć rację. Pięćsetletni wampir może rzeczywiście widzi we mnie tylko zabawkę w rękach faceta, tak jak tamten nekromanta.

Chociaż nawet nekromanta na początku nazwał mnie „towarzyszką". Dopiero gdy zaczęłam się stawiać, zostałam zdegradowana do „zabaweczki".

Typowe.

– A co za to dostanę? – pyta tymczasem Edgar, po czym z trudem wciąga do płuc powietrze. – Może łyk krwi blondyneczki?

Oho, mają dla mnie kolejne określenie. Teraz jestem już „blondyneczką".

Alaric przytrzymuje mnie mocniej w talii, jakby wiedział, że bardzo chcę nakopać temu wampirowi do dupy za zwracanie się do mnie w taki sposób. Obraża zęby i warczy, i chociaż nie ma spiczastych kłów jak wampir, na mnie to i tak robi wrażenie.

– Nikt w Darkspire nie będzie pił krwi Elspeth – oznajmia autorytatywnym tonem. – Czy to jasne?

Edgar lekceważąco wydyma wargi.

– Nie ułatwiasz mi tego, chłopcze.

– Bo tu nie ma nic do ułatwiania – odpowiada spokojnie Alaric. – Udziel mi pomocy albo wyjawię przed całą Radą, jak bardzo nie radzisz sobie z własnymi poddanymi. Nie wiesz, co robią, nie wiesz, kogo krzywdzą, i w ogóle cię to nie obchodzi. Inni nie byliby szczęśliwi, gdyby wiedzieli, jak mało masz nad nimi wszystkimi kontroli. Być może uznaliby, że to czas na zmianę przywództwa.

A Cold Kind of Magic | Darkspire #1 | romantasy 18+Opowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz