Łapcie jeszcze jeden <3
#ackomLS
Drzwi zamykają się za mną, zanim Lulu zdąży do mnie dołączyć, i nagle pierwszy raz od dawna jestem pozbawiona pocieszającej obecności mojej suczki.
Nie mam czasu jednak się nad tym rozwodzić, bo spojrzenia dwóch obecnych w pomieszczeniu mężczyzn właśnie kierują się do mnie.
To rzeczywiście niewielki gabinet: stoi w nim tylko jeden regał i biurko pod niewielkim oknem, przy którym siedzą Alaric i lord Edgar. Ten drugi w wygodnym fotelu, a wilkołak przycupnięty na krześle dla petenta, które jest dla niego ewidentnie za małe. Panuje tu półmrok, a obaj mężczyźni mają w rękach szklaneczki z jakimś trunkiem, który raczej nie jest słodkim szampanem z dziedzińca.
Alaric kiwa na mnie ręką, żebym podeszła bliżej.
– To jest właśnie Elspeth – mówi, a gdy znajduję się już w jego zasięgu, nagle chwyta mnie za rękę i ściąga do siebie, aż siadam mu na kolanach. Kładzie mi dłoń na brzuchu, a ja drętwieję. – Tak jak wspominałem, uciekała przed jednym z twoich wampirów.
W jego głosie słyszę nutę zaborczości, której wcześniej tam nie było. Szybko jednak orientuję się, co on właściwie wyprawia: najwyraźniej sprzedaje lordowi Edgarowi bajeczkę, dzięki której ten chętniej nam pomoże.
Okej. Mogę przez chwilę udawać jego zwierzątko.
Alaric kładzie drugą rękę na mojej nodze i wsuwa palce w rozcięcie na sukience, dotykając nagiego uda. Moje serce zaczyna szaleć w klatce piersiowej.
– Ładna – kwituje lord Edgar takim głosem, jakby miał ostatnie stadium raka krtani. Stary wampir nawet oddycha z trudem, świszcząc, jakby właśnie przebiegł maraton. – Ale czy warto dla niej szukać guza?
– Chcę po prostu ukarać wampira, który próbował zranić Elspeth – upiera się Alaric. – Mam do tego prawo. Przejrzyj umysły swoich ludzi. Chcę tylko wiedzieć, który z nich przegonił ją tydzień temu przez granicę.
Zerkam na niego, a jego ostrzegawcze spojrzenie mówi mi wyraźnie, że nie powinnam się odzywać. Sądząc po sposobie, w jaki rozwija się ta rozmowa, Alaric może mieć rację. Pięćsetletni wampir może rzeczywiście widzi we mnie tylko zabawkę w rękach faceta, tak jak tamten nekromanta.
Chociaż nawet nekromanta na początku nazwał mnie „towarzyszką". Dopiero gdy zaczęłam się stawiać, zostałam zdegradowana do „zabaweczki".
Typowe.
– A co za to dostanę? – pyta tymczasem Edgar, po czym z trudem wciąga do płuc powietrze. – Może łyk krwi blondyneczki?
Oho, mają dla mnie kolejne określenie. Teraz jestem już „blondyneczką".
Alaric przytrzymuje mnie mocniej w talii, jakby wiedział, że bardzo chcę nakopać temu wampirowi do dupy za zwracanie się do mnie w taki sposób. Obraża zęby i warczy, i chociaż nie ma spiczastych kłów jak wampir, na mnie to i tak robi wrażenie.
– Nikt w Darkspire nie będzie pił krwi Elspeth – oznajmia autorytatywnym tonem. – Czy to jasne?
Edgar lekceważąco wydyma wargi.
– Nie ułatwiasz mi tego, chłopcze.
– Bo tu nie ma nic do ułatwiania – odpowiada spokojnie Alaric. – Udziel mi pomocy albo wyjawię przed całą Radą, jak bardzo nie radzisz sobie z własnymi poddanymi. Nie wiesz, co robią, nie wiesz, kogo krzywdzą, i w ogóle cię to nie obchodzi. Inni nie byliby szczęśliwi, gdyby wiedzieli, jak mało masz nad nimi wszystkimi kontroli. Być może uznaliby, że to czas na zmianę przywództwa.
CZYTASZ
A Cold Kind of Magic | Darkspire #1 | romantasy 18+
RomanceDarkspire, miasto istot magicznych, od lat by?o owiane legend?: zwykli ludzie nie maj? tam wst?pu, a w ?rodku podobno dziej? si? straszne rzeczy. Co wi?cej, ka?dy magiczny, kto opu?ci jego mury, traci wszelkie swoje wyró?niaj?ce go cechy. Do czasu p...
