抖阴社区

Rozdzia? trzydziesty pierwszy

1.5K 313 112
                                        

No to łapcie ten bonus <3

#ackomLS

Przed domem Malcolma w dokach stoi Alaric.

I gapi się w okno tak, jakby wiedział, że znajduję się po drugiej stronie.

– Dlaczego wilkołak stoi przed moim domem i patrzy za tobą tęsknym wzrokiem? – pyta cierpko Malcolm, podchodząc do okna obok mnie.

Zaskakuje mnie tym tak bardzo, że aż podskakuję. Myślałam, że jestem w salonie sama.

To właśnie tutaj udałam się po tym, jak wreszcie wróciliśmy do domu w dokach, a ja odespałam ostatnie eskapady. Czułam się tak, jakbym miała zasnąć na siedząco, w czym w zasadzie nie ma nic dziwnego po ilości godzin, jakie byłam na nogach, i straciłam przytomność właściwie od razu po tym, jak przyłożyłam głowę do poduszki. Nie miałam nawet sił konfrontować się z Malcolmem w sprawie mojej magii. Teraz jednak, już wypoczęta, próbowałam zdecydować, co robić dalej, kiedy przypadkowo spojrzałam w okno.

A teraz gapi się w nie także ubrany jak zawsze na czarno Malcolm.

Nie wygląda, jakby jeszcze kilka godzin temu zabijał wampiry w jaskiniach. Jest świeży i elegancki jak zwykle, ma twarzowo rozczochrane włosy i ten grymas niezadowolenia na twarzy, który w jakiś pokręcony sposób sprawia, że mag wydaje się jeszcze bardziej atrakcyjny. Co uważam za totalnie niesprawiedliwe.

– Nie patrzy tęsknym wzrokiem – protestuję odruchowo. – Niby dlaczego miałby to robić?

Malcolm zerka na mnie kątem oka.

– Właśnie, dlaczego?

– Mieszasz mi w głowie – mamroczę, a on śmieje się w ten wkurzający sposób. – Wpuścisz go czy nie?

– Zastanawiam się nad tym. – Malcolm robi zamyśloną minę. – Może pozwolę mu postać tam jeszcze z pół godziny? Rozejdą się plotki, że Zwierzchnik Rady nie potrafi sobie poradzić z przedstawicielem rodu, i wszyscy przestaną go szanować. Same plusy.

Co za dupek.

Potrafię przejść do porządku dziennego nad faktem, że zabija stworzenia, które próbują zabić albo skrzywdzić nas, co i tak jest z mojej strony dużym ustępstwem, ale nie widzę żadnego powodu, żeby w ten sposób traktował Alarica. Kręcę z niedowierzaniem głową, po czym sama ruszam do drzwi, żeby wyjść przed dom, wtedy jednak widmowa macka owija się wokół mojej talii i zostaję pociągnięta do tyłu. Jest to tak niespodziewane, że pewnie straciłabym równowagę, gdyby nie utrzymała mnie w pionie.

– Nie będziesz witać wilkołaka w drzwiach mojego domu – warczy Malcolm z niezadowoleniem. – Poczekaj tutaj, sam go wpuszczę.

Uśmiecham się za nim złośliwie, bo dokładnie na taką reakcję liczyłam, i posłusznie wracam na fotel przy rozpalonym kominku. Przynajmniej tam jest mi nieco cieplej.

Wsuwam dłoń do kieszeni spodni, gdzie wyczuwam znajomy już kształt pierścienia. Nadal nie rozumiem, dlaczego go mam i czemu Malcolm w którymś momencie nie zażądał jego zwrotu, ale domyślam się, że pytanie go nic mi nie da. W końcu nie wyjaśnił też, dlaczego dał go Soni, prawda?

Poza tym pierścień jakoś dziwnie ze mną... rezonuje. Jakby był dokładnie tu, gdzie powinien być.

Po chwili Malcolm wraca wraz z Alarikiem, którego bursztynowe oczy zaświecają się na mój widok. Malcolm bez słowa siada na kanapie, a po chwili dom lewituje do niego jakąś książkę, którą mag otwiera i zaczyna czytać. Alaric natomiast podchodzi bliżej, zaś ja wstaję z fotela, żeby się z nim przywitać.

A Cold Kind of Magic | Darkspire #1 | romantasy 18+Opowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz