Staję jak wryta na jego widok. Myślałam, że sobie poszedł, ale on wyraźnie na mnie czeka. Kiedy mnie dostrzega, otwiera nawet drzwi po stronie pasażera, jakby to miało mnie zachęcić do wejścia do środka. Może nauczył się tego gestu od seryjnych zabójców wabiących swoje ofiary.
Biorąc pod uwagę, że on nie chce, żebym brała udział w śledztwie, a ja właśnie wybieram się na komendę, postanawiam go zignorować. Wyciągam kluczyki do mojego mustanga i ruszam ulicą w jego stronę, nie oglądając się na Remy'ego. Po chwili słyszę jednak warkot silnika i orientuję się, że ten świr jedzie za mną.
No dobrze. Sam tego chciał.
Wsiadam do swojego samochodu i ruszam, zerkając w tylne lusterko. Remy trzyma się mojego tylnego zderzaka; kiedy na niego spoglądam, wydaje się wręcz znudzony, ale na pewno nie wkurzony, jak sądziłam. Zamierza tak za mną jechać całą drogę?
Jak się wkrótce okazuje – tak.
Kiedy zajeżdżam pod komendę i wysiadam z mustanga, on już czeka na mnie przy wyjściu z parkingu. Próbuję go wyminąć, a gdy zastawia mi chodnik, ruszam przez trawnik w stronę głównego wejścia do budynku.
– Papryczko – mówi za mną łagodnie Remy. – Proszę. Po prostu się o ciebie boję.
Zatrzymuję się w pół kroku, ale do niego nie odwracam.
Toczę ze sobą bitwę. Powiedział to w taki sposób, że zabrzmiało wręcz słodko. Serce mi drgnęło na te słowa.
Ale on chce mnie kontrolować. Nie rozmawia ze mną, tylko sam decyduje, co mogę, a czego nie mogę robić. To nie jest w porządku.
– Zdecyduj się wreszcie – odpowiadam ze złością. – Jednego dnia mnie zostawiasz, a drugiego chcesz zamknąć mnie w domu, żebym tam oszalała. Wolałam już to pierwsze.
– Wiedziałem, że będą z tobą same kłopoty, odkąd tylko pierwszy raz cię zobaczyłem.
Odwracam się do niego i posyłam mu pełne złości spojrzenie.
– Więc nie rozumiem, co tu jeszcze robisz!
Maszeruję na komendę, nie czekając na jego odpowiedź. Remy wymija mnie i zastawia mi drogę.
– O mało wczoraj nie zginęłaś, Pepper – przypomina mi niepotrzebnie. Jakbym sama doskonale nie wiedziała! Dlaczego on się zachowuje jak zdarta płyta? – Wybacz, że nie chcę, żeby to się powtórzyło. Czy nie mogłabyś też o tym pomyśleć?
Myślę. Myślę o tym bez końca i właśnie dlatego tu jestem, bo inaczej w końcu zwariuję.
– Gdybym w końcu zginęła, przynajmniej miałbyś mnie z głowy – odpowiadam i znowu go wymijam. – Co powinno cię cieszyć, bo najwyraźniej moje towarzystwo sprawia, że jesteś udręczony.
Docieram w końcu do bramy prowadzącej do wejścia do komendy. Znajduje się na Royal Street, w dużym budynku w stylu kolonialnym z paskudną kremową fasadą. Wejścia broni portyk podtrzymywany przez białe kolumienki. Na wąskiej ulicy kręci się sporo samochodów, a chodnikiem idą przechodnie, których muszę wymijać. Być może dzięki temu Remy jeszcze nie przerzucił mnie sobie przez ramię i nie zaciągnął z powrotem do samochodu.
W wejściu do komendy pojawia się Duke. Na nasz widok mruży oczy, ale skupia się głównie na podążającym za mną Remym. Oczywiście, że go nie lubi. Dwóch samców alfa nigdy się nie polubi, jeśli obaj wyczuwają, że ten drugi ma coś do tej samej kobiety.
Remy chwyta za skraj mojej koszulki i ciągnie, zmuszając mnie, żebym się zatrzymała. Posyłam mu pełne irytacji spojrzenie.
– Wcale nie jestem...
CZYTASZ
Wilcze wizje | Nieludzie z Luizjany #4 | ZAKO?CZONE
ParanormalGdy Juniper Jones, jedyne medium wspó?pracuj?ce w Nowym Orleanie z policj?, zostaje wezwana na miejsce zbrodni, jeszcze nie wie, ?e to pocz?tek jej k?opotów. Jedno nieopatrzne s?owo z jej ust, które podchwytuje dziennikarz, sprawia, ?e wilko?aki i w...
Rozdzia? siedemnasty
Zacznij od pocz?tku
