Poranek nad Hogwartem wstał cicho. Śnieg przestał padać, a jego biała warstwa pokrywała dziedziniec niczym kołdra, która próbowała przykryć wszystko to, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Jednak nawet cisza wydawała się inna — cięższa, pełna niedopowiedzianych szeptów, które krążyły między korytarzami jak duchy.
Wielka Sala była niemal pusta. Uczniowie siedzieli blisko siebie przy stołach swoich domów, spoglądając z niepokojem na drzwi, jakby bali się, że znowu coś się wydarzy. Nawet Krwawy Baron, który zwykle bezszelestnie unosił się nad stołem Slytherinu, teraz przemykał nisko i szybko, nie wdając się w żadne teatralne gesty.
— Mówię wam — szepnął drugi rok z Ravenclawu — ktoś widział, jak wynosili ciała. Jakby... nie oddychali.
— To nieprawda — odparła dziewczyna z Hufflepuffu. — Pani Pomfrey powiedziała, że to tylko... głęboki sen. Magia obronna, czy coś.
— Głęboki sen? — parsknął Syriusz z końca stołu Gryffindoru. — Nie widzieliście ich twarzy. Widziałem Martę Travers. Oczy otwarte, ale jakby jej tam nie było.
James nie odzywał się. Wpatrywał się w kubek z kawą, jakby próbował dostrzec w nim odpowiedzi, których nikt nie umiał udzielić. W głowie wciąż miał obraz potwora, który parł w stronę Syriusza, i Lily leżącej bez ruchu. Jego serce ścisnęło się na samo wspomnienie.
Zadrżał.
Nienawiść była nowa. Nie taka jak zwykłe gniewy na Snape'a czy kpiny z nauczycieli. To uczucie paliło od środka, jakby coś obcego zadomowiło się w jego piersi. Chciał zniszczyć to coś. Zgasić. Sprawić, by już nigdy nie mogło dotknąć Lily.
— James? — Remus pochylił się lekko. — Wszystko w porządku?
Potrząsnął głową.
— Nie. Ale będzie. Musi.
W tym momencie do Wielkiej Sali wszedł profesor Dumbledore. Uciszenie przyszło samo — nic nie powiedział, nie uderzył w kielich ani nie podniósł głosu. Po prostu wszedł, a zamek jakby wstrzymał oddech.
— Drodzy uczniowie — zaczął cicho. — Wiem, że tej nocy wielu z was bało się bardziej, niż kiedykolwiek w życiu. I słusznie. Ciemność próbowała wejść do tego zamku. Ale została zatrzymana.
Rozglądał się powoli po sali, aż jego spojrzenie spoczęło na Jamesie. Ten poczuł, jak jego kark robi się gorący.
— Niektórzy z was okazali odwagę większą, niż można wymagać od uczniów. I to dzięki nim dziś możemy siedzieć tu razem.
Zawiesił głos.
— Ci, którzy zostali porwani przez sen, powoli wracają do nas. Choć nie wszyscy. Nasze myśli są przy nich. Proszę, by każdy z was pamiętał, że Hogwart jest miejscem nie tylko nauki, ale i ochrony. A gdy coś mu zagraża — zamek odpowiada. I nie jesteśmy w tym sami.
Nikt się nie odezwał. Nawet pierwszoroczni.
— A teraz... zjedzcie. Uczta została przygotowana jak zawsze. — Jego głos złagodniał. — Niech wspólnota nas wzmocni.
Złote półmiski napełniły się, ale nikt nie rzucił się na jedzenie. Ludzie jedli cicho, wolno, jakby bojąc się, że zbyt głośny śmiech może zbudzić coś, co znów przyjdzie nocą.
James odsunął talerz i spojrzał na Syriusza, który bez słowa dłubał widelcem w jajecznicy.
— Od teraz nic nie będzie takie samo — mruknął.
— Nie — przyznał Syriusz. — Ale może to dobrze.
Remus spojrzał na nich obu.
— Albo konieczne.
:
CZYTASZ
Braterstwo i Zdrada
FanfictionBraterstwo i Zdrada to historia o m?odo?ci Huncwotów - Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera - zanim ?wiat czarodziejów pogr??y si? w wojnie. To opowie?? o ich przyja?ni, marzeniach i tajemnicach, które b?d? testowane przez zdrad? i ciemne si?y. Gdy loj...
