抖阴社区

| Rozdzia? 3 |

35 7 51
                                        

Od śmierci Annabelle minęły trzy dni, podczas których Aren próbował wszystko sobie uporządkować

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od śmierci Annabelle minęły trzy dni, podczas których Aren próbował wszystko sobie uporządkować. Choć wiedział, że relacje, które miał ze swoim wujem były lepsze, niż z kimkolwiek w rodzinie Lawrence'ów, nie spodziewał się od niego tak wielkiego wsparcia. Odczuwał wdzięczność, ale jednocześnie utrudniało mu to podjęcie decyzji. Gdyby tylko upodobnił się do reszty ich rodziny, Aren nie musiałby powoli uświadamiać sobie, że mu na nim zależy i ile jego obecność wnosi do jego życia. Tej relacji, którą mieli między sobą, nie dało się pochować głęboko wraz z ciałem jego matki.

Aren odetchnął i poprawił płaszcz, który szeleścił pod wpływem silnego wiatru. Pogoda ostatnio nie rozpieszczała. W lesie, przy którym mieszkał, było pełno połamanych drzew. Nie zdziwiłby się, gdyby podczas ich podróży natknęli się na kilka leżących na ulicy. Miał jednak nadzieję, że nie opóźni to ich drogi do pobliskiego miasta.

Dominik w końcu wyszedł z budynku i dołączył do Arena, który cierpliwie czekał, aż ten otworzy samochód i pozwoli mu wejść do środka. Wujowi trochę zajęło znalezienie kluczyków, w głębokich kieszeniach płaszczu, w których znajdowało się mnóstwo innych rzeczy. Kiedy ruszyli, Dominik nie czekał, żeby zacząć rozmowę.

— Byłem tam jeden raz. Przed pierwszą rocznicą śmierci mojego brata.

— Myślisz, że coś się zmieniło? — zapytał Aren. Czuł ucisk w żołądku, a jego dłonie pokrył pot. Nie zamierzał zrezygnować z odwiedzenia miejsca dla Przeklętych. Szczerze wątpił, że zobaczy coś gorszego od Annabelle.

— Myślę, że może być tam ich znacznie więcej, niż ostatnim razem, Bądź co bądź minęło prawie dziesięć lat.

— O czym myślałeś gdy poszedłeś tam po raz pierwszy?

Dominik zamyślił się na chwilę, przez co nie zauważył dziury na ulicy. Samochodem podrzuciło i Aren odruchowo chwycił uchwyt nad drzwiami. Jego wuj był gwałtownym kierowcą, z ciężką nogą i jazda z nim wywoływała szybsze bicie serca.

— Że nie może być tak źle — przyznał szczerze krewny, nagle gwałtownie hamując, żeby nie potrącić wiewiórki, która przebiegła na drugą stronę ulicy. — Ludzie opowiadają historie o Przeklętych, ale nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Miałem taki sam dylemat jak ty i zdecydowałem, że lepiej żyć bez palców, niż przykuty do łóżka i być powoli zjadanym przez robactwo i szczury. Uwierz mi Arenie, to co zobaczysz i usłyszysz już na zawsze zapadnie ci w pamięci. Mnie dodało to odwagę i odrąbałem sobie pierwszy palec bez wątpliwości. 

Aren nic nie odpowiedział. Gdyby życzenie jego matki polegałoby na krzywdzeniu samego siebie, nie miałby z tym problemu. Ból fizyczny nie był dla niego obcy. Zabicie własnego wujka, jedynej osoby, z którą łączyła go bliskość emocjonalna, należało do rodzaju krzywdy, której nigdy nie doświadczył. Nie potrafił, wyobrazić sobie jak tego dokonuje. Nie miało to nic wspólnego z odwagą.

?yczenia Zmar?ychOpowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz