抖阴社区

22. Zapach truskawek i wyrzutów sumienia

3.6K 444 313
                                        

Baekhyun

— I chyba nie było tak źle? — zapytał z uśmiechem Dyo, ogrzewając swoje zmarznięte dłonie o ciepły kubek z gorącą czekoladą. Swoje pytanie skierował oczywiście do Chanyeola i Kaia, bo na lodzie ja czułem się pewnie jak mało kto.

— Było — odpowiedzieli zgodnie, na co z Dyo wymieniliśmy się rozbawionymi spojrzeniami.

— Jak dla mnie to było przeurocze — zaśmiałem się, na co Yeol prychnął i wskazał na swojego siniaka, znajdującego się na prawej części czoła.

— To jest według ciebie urocze?

— Oj, nie dramatyzuj. — Pokręciłem głową i upiłem łyk kawy, przez co poparzyłem sobie język. No super. — Ja się świetnie bawiłem.

Chanyeol nie odpowiedział, tylko cichutko westchnął, nie chcąc najwyraźniej się ze mną kłócić.

— Gdzie właściwie zdecydowaliście się wyjechać? — zapytał Kyungsoo, jedząc swoją czekoladową muffinkę z jagodami.

— No właśnie, gdzie właściwie jedziemy? — Chan spojrzał na mnie pytająco. Fakt, tak jakby zapomniałem mu o tym wspomnieć.

— Na Lanzarote — odpowiedziałem z szerokim uśmiechem, przyglądając się reakcji Yeola.

— Wow — Zagwizdał Kai. — Fajnie.

— Nie sądziłem, że będziesz chciał lecieć aż tak daleko.

— Byłem kiedyś, piękne miejsce, daleko od Pusan. Można chcieć czegoś więcej? — Spojrzałem na Chanyeola z wielkim zadowoleniem.

Przytaknął najwyraźniej ucieszony z mojego pomysłu i wypił łyk swojego napoju. Spuściłem wzrok i starałem się odrzucić myśli o bankiecie, na którym dziś byłem, na dalszy plan. Na razie powinienem myśleć o wakacjach i miłych chwilach z Yeolem, a nie o tym, co tam miało miejsce. Jednak nie mogłem się skupić na prowadzonej rozmowie, a cały entuzjazm z powodu wypadu na lodowisko i bawienia się tam niczym dziecko wyparował, zostawiając mnie sam na sam ze zdenerwowaniem i wyrzutami sumienia.

Spojrzałem za okno i zapatrzyłem się na wirujące, delikatne płatki za oknem i ładnie oświetlone ulice. Szyldy kawiarni zapraszały, by wejść do środka, jednak wiele ludzi spędzało ten czas powoli spacerując po zacisznej uliczce. Lubiłem patrzeć na taki widok. Mnóstwo światełek, pary trzymające się za ręce i wszechobecny klimat świąt.

— Baekhyun? Ziemia do Baekhyuna. — Poczułem, jak ktoś pod stołem, a dokładniej ktoś o imieniu Dyo, kopie mnie w kostkę. — Chyba się zawiesiłeś.

— Jestem zmęczony — odpowiedziałem, siląc się na lekki uśmiech.

— W sumie jest już późno, wracamy? — zaproponował Chanyeol, a my zgodnie pokiwaliśmy głowami.

Zapłaciliśmy rachunek i opuściliśmy naprawdę przyjemną kawiarenkę, czego od razu pożałowałem, gdy wyszliśmy na tak cholernie zimne powietrze. Jednak w końcu i tak to musiało się stać.

— Jak dobrze, że mieszkam tak blisko — westchnąłem z ulgą i spojrzałem na Yeola, pocierającego swoje duże dłonie. — Zostajesz u mnie, Chan?

Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i od razu szybko pokiwał głową, a mnie w duchu rozczulił jego wieczny optymizm na każdy mój gest.

— Dlaczego samochód musiał mi się zepsuć właśnie wczoraj? — warknął niepocieszony Jongin, który musiał wczoraj zostawić swój pojazd w warsztacie. Nawet zrobiło mi się go szkoda, że będzie musiał jechać na drugi koniec miasta komunikacją miejską i już otwierałem usta, aby zaproponować mu nocleg, jednak wyręczył mnie Dyo.

?? ? ????? | ????????Opowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz