抖阴社区

Rozdzia? 4

307 45 7
                                        



Nie wiele się zastanawiałem nad tym co robię. Nie przejmując się tym czy sufit zawali mi się na głowę, czy przez brak równowagi potknę się i uderzę twarzą o ziemię. Ruszyłem biegiem w stronę szafy, gdzie było potencjalne dziecko. Być może dotkliwie zranione. 

Bo przecież zabawa w takim miejscu mogła być niebezpieczna. Wystarczyło spaść ze schodów, by coś sobie złamać.

Czując nieprzyjemną woń zgnilizny, chwyciłem za uchwyty szafy i jednym zdecydowanym ruchem otworzyłem je na oścież.

Prawie natychmiast zaatakował mnie ogromny podmuch wiatru, który zwalił mnie z nóg. Był na tyle silny, że nawet przejechałem plecami metr do tyłu. Ale nie to było najgorsze. Najgorszy był jednak wrzask. Nienaturalny, prawie że zwierzęcy wrzask.

Musiałem zakryć sobie uszy dłońmi, bo myślałem że zaraz ogłuchnie. Miałem wrażenie, że to co się dzieje wcale nie jest ludzkie.

Jednak jak szybko to się zaczęło, tak i szybko się skończyło. Niespodziewanie wszystko ucichło. Po tym wszystkim cisza wydawała się taka nienaturalna. Aż dzwoniło mi w uszach.

W sekundę się pozbierałem. Dźwigając się do siadu, spojrzałem we wnętrze tej przeklętej szafy.

Zrobiło mi się niedobrze, gdy mój mózg zakodował obraz jaki zobaczył. To był koszmar.

Wewnętrzna strona drzwi była cała porysowana. To były ślady paznokci. Nawet dostrzegłem ślady krwi. Na dole szafy leżały kości, nie byłem do końca pewny czy to były kości zwierząt. To mogło tłumaczyć zapach zgnilizny. Na ścianie szafy zobaczyłem ogromną dziurę, której przypisałem podmuch wiatru, która wręcz zwaliła mnie z nóg.

Jak inaczej wytłumaczyć to całe zdarzenie logicznie?

Jednak to wszystko było niczym w stosunku do małej drżącej sylwetki, która siedziała skulona w kącie szafy.

To był mały, chuderlawy chłopczyk o kręconych, czarnych włosach i śniadej cerze. Patrzył na mnie ogromnymi oczami i drżał.

Poczułem duszący żal. Ogarnęło mnie tak silne uczucie współczucia dla tego chłopca, że z miejsca zapragnął go ochronić przed całym złem świata.

Nie tylko żałosna i bezbronna sylwetka chłopca na mnie tak podziałała. To oczy. Oczy przepełnione takim cierpieniem i pustką, że kompletnie nie pasowały do małego chłopca.

—  O Boże! Nic ci nie jest?

Doskoczyłem do niego szybko i dotknąłem delikatnie małej rączki. Ale chłopca jakby odrzuciło na ten dotyk. Odskoczył i przyległ jeszcze mocniej do ściany szafy. Jęknął głośniej, jakbym go to zabolało.

—  Przepraszam — zacząłem łagodnie widząc, że chłopiec jest przestraszony. Ktoś musiał mu zrobić krzywdę. — Chodź do mnie. Nic ci nie zrobię — zapewniałem łagodnie z wystawioną ręką w jego stronę. — Trzeba cię zabrać z tego miejsca. Przecież nie chcesz tu siedzieć, prawda?

Ciemnowłosy zawahał się. Tak jakby analizował moje słowa. Dopiero po całej minucie czekania na jego ruch, wystawił w moją stronę swoje rączki. Były diabelnie zimne i co od razu zauważyłem,  nie miały śladów po drapaniu. Poczułem ulgę, że to nie ten malec łamał sobie paznokcie, by wydrapać sobie wyjście.

Starając się by nie robić gwałtownych ruchów, chwyciłem go w swoje ramiona, wyciągnąłem go z tej diabelnej szafy.

Sapnął zaszokowany, zdrętwiał w moich ramionach i wybuchł płaczem. Przyległ do mnie mocno niczym mała koala. Serce mi się krajało na jego zawodzenie.

The MoonOpowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz