¶¶ÒõÉçÇø

The Moon

By Ocktavvia

9.5K 1.1K 131

Życie Abla było normalne. I właśnie wtedy, kiedy wszystko układało się idealnie; dostał maila. Maila, który... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25

Rozdział 20

290 45 9
By Ocktavvia

— Jaki on? Nie ona? — dopytałem kiedy zobaczyłem, że speszony mi nie odpowiada.

— Ekspres się znów zepsuł! — aż podskoczyłem kiedy nagle do biblioteki wszedł Noe, niezwykle zbulwersowany. — Już drugi raz — jęczał. — Weź go napraw, Abel.

— Myślałem, że wyszedłeś — powiedziałem oskarżycielskim tonem.

Widziałem kontem oka, jak Izaak, delikatnie się rumieni, speszony. Czuł się skrępowany przy blondynie, ale nigdy nie mówił, że go nie chce w tym domu. A przecież miał już na tyle śmiałości by mi to powiedzieć.

— Ale wróciłem — odpowiedział mi z szerokim uśmiechem blondyn.

— Przyłazisz tutaj kiedy ci się podoba i pijesz tylko kawę. To nie kawiarnia — wytknąłem mu.

Nie przejął się w ogóle moimi słowami. Właściwie to chyba tylko bardziej go rozbawiłem.

— Kawiarnia by była, jakbyś to ty mi robił kawę, a patrz, fatyguje się i robię sobie ją sam.

Przewróciłem oczami.

— I psujesz mi za każdym razem ekspres — wytknąłem mu, bo w końcu po tygodniowym nachodzeniu mnie, już trzy razy go popsuł. - Przeżuć się na wodę lepiej, nic innego nie pijesz.

— Przeżyje — powiedział, tłamsząc śmiech.

— Magnez sobie wypłukujesz.

— Magnez jest mi niepotrzebny. Kawa już tak.

— Oczywiście, że jest.

Izaak zrobił jakąś dziwną niezidentyfikowaną miną, coś miedzy niedowierzaniem a załamaniem. Podobało mi się, że tak na niego działamy. Widziałem na jego twarzy wiele odcieni emocji, co dobrze na niego działało. Przypomniałem sobie jego przerażoną minę, jak po raz pierwszy się spotkaliśmy. Był jak inny człowiek. W każdym razie jak inny duch...

Zdecydowanie robimy progres.

— W każdym razie — wrócił do wątku — nie wiele musisz mówić. Jesteś nowy, wręcz oczekuje się od ciebie, że jako świeżak nie będziesz wchodził w dyskusję i kłócił się ze starszymi.

— Okej — przytaknąłem.

— Mówicie o spotkaniu? — wtrącił się jak zwykle Noe, opierając się nonszalancko o framugę drzwi. — Będzie spoko, musisz milczeć i nikogo nie bić po twarz.

Spojrzałem na niego z zażenowaniem. Gość był szalony i na pewno nie miał piątej klepki.

— Zaraz, ty też tam będziesz? — zapytałem zaskoczony, choć przecież wyprawia w moim domu takie cuda, że powinienem sobie już dawno uświadomić, że jak jest czarodziejem i może być częścią jakiejś rodziny należącej do Loży.

Uśmiechnął się w odpowiedzi z rozczulonym uśmiechem, jakby go rozłożyło to pytanie.

— Pospiesz się, Abel. Kawa ucieka. - I zwiał w podskokach, jakby świetnie się bawił.

Spojrzałem na chłopca, ale on tylko pokręcił głową, dając mi znać, że nie może mi powiedzieć.

Kim do diabła był ten gość? Był szalony i dziwny, a zarazem niesamowicie radosny będąc obok. Wydawał się nie chcieć zrobić mi krzywdy, a i Izaak zapewnia, że mi nie zagraża.

W takim razie, czego tutaj chce?

— Ale musisz wyglądać dumnie, pewny swojego, jak prawdziwy członek rodziny Moon. — Odpowiedział za to chłopiec, kiedy z nim wstałem na rękach. — Nie możesz się do nikogo uśmiechnąć...

— Czemu?

— Bo do wzbudzi podejrzenia. Rodzina Moon się nie uśmiecha. Poza tym... nie chce by się zaczęli tobą za bardzo interesować.

— Dobrze, mam się nie uśmiechać i wyglądać jakby coś śmierdziało w powietrzu.

— Nie — zachichotał. — Wystarczy, że będziesz wyglądał na zirytowanego.

— Pewnie — mruknąłem, łapiąc w palce przydługi kosmyk ciemnych, kręconych włosów.

Miał ciemne, kręcone włosy, i mimo że przy takich włosach nie było aż tak widać krzywego obcięcia, to u niego było to widać definitywnie. Lepiej kosiarka mogła by mu skrócić włosy.

— Kto ci obcinał włosy? — zapytałem, zastanawiając się dlaczego w niektórych miejscach ma bardzo króciutkie włoski, a zaraz obok bardzo długie loki.

Zarumienił się, aż po koniuszki uszu.

— O co chodzi? — zapytałem.

— Sam sobie je obcinam – mruknął zmieszany, uciekając spojrzeniem w bok.

— Och... — mruknąłem zaskoczony. Czy aż tak był zaniedbywany? — Słabo ci to wychodzi. — Spojrzał na mnie szczerze urażony i zraniony na moje bezpośrednie słowa. — Mogę je wyrównać?

Zaskoczyłem go, zaraz jednak się rozpromienił.

— Naprawdę?

— Naprawdę. Nie jestem wybitnym fryzjerem, ale zrobię to lepiej niż ty. To, co? Znajdziesz dobre nożyczki?

Błyskawicznie zeskoczył z moich ramion i rzucił się w stronę kuchni, a ja z szczerym rozbawieniem go obserwowałem.

Chyba podobała mu się taka atencje i opieka z mojej strony. W końcu nie zaznał tego wcześniej. A ja po prostu traktowałem go jak moich małych siostrzeńców.

Wszedłem za nim do kuchni i oprócz buszowania malca w kuchennych szafkach, zobaczyłem coś co podniosło mi ciśnienie.

— Wyciągaj stamtąd rękę! — krzyknąłem na blondyna, sam brutalnie wyciągając mu dłoń, którą wsadził do młynka który mielił kawę. Wsadził rękę do młynka!

— Chyba coś się tam zablokowało — wyjaśnił urażony.

Miałem okropną ochotę trzepnąć go w łeb. Ten młynek był włączony do diaska.

— Mógł się zablokować resztkami twojej ręki ! — powiedziałem z pretensją. — Zero wyobraźni.

Czułem się jakbym miał pod opieką dwa małe dzieciaki, w tym jeden bachor który potrzebuj nie tylko atencji ale i ciągłej opieki. Noe powinien chodzić na smyczy.

— Dramatyzujesz — powiedział mi jeszcze do tego, a ja miałem ochotę go udusić.

— Mam nożyczki — wtrącił się malec.

I w sumie dobrze, bo może w końcu zrobił bym coś temu blondasowi bez wyobraźni.

— Jakby nie był przywiązany do swoich włosów, też dałbym ci je obciąć — zaoferował się Noe na wpółleżąc przy stole i przyglądał mi się w ten swój charakterystyczny sposób.

— Obciąłbym ci z chęcią coś innego — warknąłem ciesząc się, że poszedł grzecznie usiąść na krześle i nie wymyśla nic głupiego.

- Kutasa? — zapytał z uśmiechem. — To zbrodnia...

Czułem jak robi mi się gorąco. Pytanie tylko czy ze złości, czy z zażenowania na jego głupia gadkę.

— Miałem na myśli język! — wrzasnąłem. — Jezu.

Odpowiedział mi śmiech, a nawet chichot Izaaka. Jak dla mnie pięciolatka takie żarty nie powinny bawić. 

Continue Reading

You'll Also Like

40.1K 2.5K 25
Od pamiętnych wakacji mija już 5 lat. Kiedy wydawać by się mogło że najgorsze już za nimi, pewnego spokojnego dnia ich życie zmienia się diametralnie...
169K 12.9K 64
Trzy lata po ujawnieniu się wampirów i innych istot nadprzyrodzonych Departament Bezpieczeństwa Krajowego postanawia utworzyć specjalną jednostkę ds...
232 23 39
Codziennie nowy sposób na obrażanie Jacka Zejdlera Z dedykacją dla Heleny
696K 41.4K 42
Jaki jest Hades? Kora zdążyła do poznać, bywa trudny. Tajemniczy, zaborczy i nadopiekuńczy, szczególnie jeśli chodzi o kainitów. W dodatku o niczym n...
¶¶ÒõÉçÇø App - Unlock exclusive features