Nexe
– Gdy zaproponowałem ci pomoc, nie miałem na myśli pomocy w rozpierdoleniu całego zamku! –
Spojrzałem na Diablesa z autentycznym przerażeniem, ściskając w dłoniach fiolkę, do której właśnie lał jakiś eliksir. Nie miałem pojęcia, co to dokładnie było, ale sądząc po tym, jak niebezpiecznie bulgotało i iskrzyło, miałem złe przeczucia. Każda sekunda trzymania tego w rękach mogła być moją ostatnią.
Diables nawet nie uniósł głowy, z całkowitym spokojem kontynuując swoje eksperymenty.
– Nie dramatyzuj. W najgorszym przypadku wyrzucimy w powietrze pracownię. –
Prychnął, jakby to wcale nie było nic wielkiego. Jakby perspektywa eksplozji w zamkowych murach była zupełnie normalna.
Zaczął przelewać niebieską ciecz do fiolki, a ja w milczeniu modliłem się do świętego Janiny, żeby mnie stąd wyciągnął. Czułem, jak moje palce lekko drżą, a gardło mam ściśnięte od napięcia. Nie byłem bohaterem. Nie miałem zamiaru ginąć w eksplozji jak jakiś głupek. A patrząc na to, co Diables właśnie wyprawiał, byłem prawie pewien, że to właśnie się wydarzy.
Zatopiłem się w pracy, skupiony na każdej kropli, każdym ruchu dłoni. Diables stał obok, pochylony nad stołem, mieszając powoli miksturę w szklanej kolbie. Wszystko szło na swój sposób dobrze.
Przynajmniej do momentu, gdy drzwi nagle się otworzyły.
– Co wy dwaj tu robicie? –
Nie musiałem nawet podnosić wzroku, żeby wiedzieć, kto przyszedł.
Ewron.
Poczułem jego spojrzenie na sobie, przesuwające się po blacie pełnym fiol, zwojów i otwartych ksiąg. Uniósł brew, a w jego oczach błysnęło coś pomiędzy zaciekawieniem a rozbawieniem.
Jego głos wypełnił pracownię nagle, jak ostrze wbite w ciszę.
– O kurwa! –
Diables podskoczył tak gwałtownie, że kolba w jego dłoniach niebezpiecznie się przechyliła.
Przez ułamek sekundy byłem pewien, że zaraz zaleje nas substancja, która miała co najmniej pięćdziesiąt procent szans na wywołanie eksplozji.
Ale los albo instynkt tym razem był po naszej stronie. Diables w ostatnim momencie odzyskał równowagę, a ja niemal w tym samym czasie sięgnąłem po swoją fiolkę i zakręciłem ją jednym sprawnym ruchem.
Cisza. Żadnego huku. Żadnych płomieni. Tylko moje przyspieszone bicie serca i lekki uśmiech satysfakcji, gdy spojrzałem na fiolkę w dłoni.
– Żyjemy. –
Mruknąłem, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
Ewron dalej stał w drzwiach, przyglądając nam się z czymś, co wyglądało jak czysta rozrywka.
– A teraz już mi powiecie, co robicie? –
Ewron ponowił pytanie, spoglądając na nas z mieszaniną rozbawienia i lekceważenia. Widać było, że nie spieszy mu się do reakcji. Stał oparty o framugę drzwi, jakby cała ta sytuacja go bawiła. I pewnie tak właśnie było. W końcu nie on prawie wysadził połowę zamku.
Starałem się uspokoić oddech, choć wciąż czułem w rękach napięcie po tym, jak jeszcze chwilę temu trzymałem w nich fiolkę z potencjalnym materiałem wybuchowym.
Diables, jak gdyby nigdy nic, podniósł buteleczkę i obrócił ją w palcach, przyglądając się cieczy z zadowoleniem.
– Udało mi się stworzyć coś na wzór bomby. Jeśli to rzucisz, nastąpi reakcja chemiczna, przez którą zacznie się palić część ziemi, na którą ta ciecz opadnie. –
Mówił to z dumą, jakby właśnie wynalazł lekarstwo na śmiertelną chorobę, a nie coś, co mogło puścić cały zamek z dymem.
– A nie uważasz, że warto byłoby robić to poza zamkiem? –
Zauważył Ewron, podnosząc brew.
– Nie mam ochoty budować wszystkiego od nowa. –
Jego ton był niby neutralny, ale wyczułem w nim nutę ironii.
Mimo to w duchu mnie to rozbawiło. Nie potrafiłem wyobrazić sobie Ewrona w roli kogoś, kto buduje. Cała ta scena wydawała mi się wręcz nierealna.
CZYTASZ
Pod Sztandarem Wroga || NEWRON ( Ewron x Nexe )
FanfictionW ?redniowiecznym ?wiecie pe?nym intryg, zdrad i nieustannej walki o w?adz?, trzy gildie tocz? niekończ?c? si? wojn?. W?ród nich Hopaki, na czele z nieugi?tym Lordem Ewronem, s? najsilniejsi i najbardziej bezwzgl?dni. Jednak gdy Natan z YFL, buntown...
