Alice
Obudziłam się dosłownie kilka sekund temu, a już wiedziałam, że źle zrobiłam. Nie powinnam była wstawać, a przespać to całe gówno. Przejechał po mnie czołg – to było jedyne możliwe wytłumaczenie.
Czułam, jak całe moje ciało dosłownie pulsuje z bólu.
Z niemałym wysiłkiem postarałam się otworzyć oczy. Nie było to jednak tak łatwe, jak zawsze. Musiałam zmusić się, by to zrobić. Dopiero za trzecim razem udało mi się osiągnąć jakiś pozytywny wynik. Nie było jednak idealnie, bowiem patrzyłam na świat tylko jednym okiem. Drugie pulsowało i wcale nie chciało ze mną współgrać. Modliłam się, by było z nim wszystko okej. To było głupie, ale chciałam wręcz by było opuchnięte. Tylko opuchnięte.
W pokoju było ciemno, ale wiedziałam, że znajdowałam się w szpitalu. Wszędzie poznałabym ten chemiczny zapach i dźwięk aparatury. Zza uchylonych drzwi dochodziła słaba łuna światła.
Dopiero po dobrej chwili poczułam, że ktoś trzyma dłoń na moim przedramieniu. Musiałam najpierw odciąć się choć trochę od bólu i skupić na tym, co pozostało. Gdy już mi się to udało, zauważyłam jakiś zarys postaci. Jak tylko moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zorientowałam się, że znajdował się przy mnie śpiący na za małym dla niego krześle Spark.
Z nie małym trudem podniosłam rękę. W zasadzie do powłóczyłam nią po pościeli tak, by w końcu umieścić ją na głowie Sparka, którą oparł na moim łóżku. Zaczęłam go powoli masować, choć nie było łatwo. Moje palce, środkowy i serdeczny, okazały się usztywnione i zabandażowane. Miałam też trudności z oddychaniem. Moje żebra z prawej strony wręcz płonęły. Coś było z nimi nie tak?
Co, do cholery, było nie tak ze mną?
Spark jęknął przez sen, przeciągnął się lekko, a następnie zesztywniał jak struna.
Odsunęłam rękę tak szybko, jak było to możliwe. Jego nagły ruch, mógłby mnie już doszczętnie rozłożyć, a wiedziałam, że zaraz uniesie swoją głowę.
Sekundę później tak też się stało. Spark wyprostował się nagle i wysapał:
– Kochanie... obudziłaś się.
Spróbowałam umościć się wygodniej na poduszce, ale tylko jęknęłam. Ruszanie się nie było dobrym pomysłem. Nie w tym stanie...
– Leż spokojnie, Ruda. Masz złamane dwa żebra.
Tylko dwa? Jezu, bolało jak skurwysyn.
– Zauważyłam – chrypnęłam. Miałam tak sucho w gardle, jakbym nie piła od dwóch dni. Spark złapał za jakąś butelkę i otworzył ją dla mnie. Widząc moje niepewne ruchy, pomógł mi się napić. Szybko wsunął do wody słomkę i przybliżył ją do moich warg. Drugą ręką przycisnął guzik wzywający pielęgniarkę.
Gdy już się napiłam, zapytałam:
– Co się stało? Dlaczego tu jestem?
– Nie pamiętasz? – zmarszczył brwi.
– Nie bardzo – przyznałam. – Ostatnie, co pamiętam, to nasza wspólna noc – powiedziałam nieco speszona.
Westchnął przeciągle i zaczął tłumaczyć:
– Kochanie, przyszła moja mama. Zjedliśmy śniadanie, pamiętasz? Twój tata się spóźniał. Martwiłaś się o niego i o Asha. Chciałaś zadzwonić. Poszłaś z Hot Dogiem na dwór i już nie wróciłaś...
Wspomnienia uderzyły we mnie jak pociąg. Zassałam powietrze, a moje żebra zapłonęły. Do oczu napłynęły mi łzy. Czułam, jak zaczynają zalewać mnie najróżniejsze emocje, ale najsilniejszą z nich był strach.
– Tata. Zadzwoń do taty. Moje porwanie miało być ostrzeżeniem dla niego. Kopali mnie... to tak bardzo bolało, Spark. Tak bardzo... Ja nie chcę tam wracać. Powiedzieli, że tak się stanie, jeśli ojciec ich nie posłucha. Powiedzieli, że następnym razem nie będą tacy mili i że nie wezmą tylko mnie, ale też i Asha.
Spark
Kurwa mać. Nikt nie wie, co czuje mężczyzna, który musi słuchać tego, jak jego kobieta opowiada, że została zraniona. Ledwo mogłem usiedzieć na krześle. Moje emocje szalały. Jak miałem ją pocieszyć i uspokoić, skoro sam ledwo trzymałem nerwy na wodzy?
– Kto ci to zrobił, kochanie? Kto cię uprowadził? Pamiętasz coś?
Próbowałem to powiedzieć spokojnie, ale nawet ja słyszałem, że średnio mi to wyszło.
– Nie wiem. Zawiązali mi oczy i obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Śmierdziało tam trochę pleśnią. Na ziemi był piach – spojrzała na swoje dłonie. Pod paznokciami wciąż miała bród. – Kiedy jeden facet mnie kopał, czułam go pod palcami. Na początku byłam przywiązana do krzesła, ale potem rzucili mnie na ziemię. Nie rozpoznałam ich głosów. Nie znam ich – powiedziała, płacząc.
Załamała się już kompletnie. Nie wiedziałem, jak ją pocieszyć. Kurwa, nie mogłem jej nawet zapewnić w stu procentach, że już nic podobnego się nie stanie. Nie znaliśmy sprawcy, a to sprawiało, że byliśmy w kropce.
– Lekarz mówił, że chciałaś nam coś ważnego powiedzieć. Co to było, kochanie? – zapytałem, głaszcząc ją po twarzy. Chciałem ją jakoś uspokoić.
Miałem nadzieję, że po jej odpowiedzi na to pytanie, choć trochę zorientuję się, o co w tym wszystkim chodzi.
– Powiedzieli, że tata ma przestać być Prezydentem klubu. Ma tydzień na odejście, albo zabiją każdego, kto jest mu bliski. Spark, ja nie chcę, by tata odchodził z klubu. To całe jego życie. On to kocha. Ale ja nie mogę stracić Asha. – Alice zaczęła nagle panikować. – Gdzie on jest? Gdzie mój syn? Muszę go znaleźć! Musimy stąd wyjechać! To jedyne wyjście z sytuacji!
Teraz już kompletnie oszalała. Zaczęła się rzucać, nie zważając na ból. Nie mogłem patrzeć, jak sama robi sobie krzywdę.
Gdzie była, kurwa, ta pielęgniarka?
Nacisnąłem jeszcze kilka razy guzik i krzyknąłem, że potrzebuję pomocy. Do sali weszła w końcu jakaś kobieta w bezkształtnym ubraniu.
– Proszę mówić do niej spokojnie. Zaraz wrócę z jakimś lekiem na uspokojenie.
Próbowałem mówić, że wszystko będzie okej, ale nie chciała mnie słuchać. Była spanikowana i wcale jej się nie dziwiłem. Bała się. O syna, o ojca... o siebie.
Wróciła pielęgniarka. Miała marsową minę.
– Czy nikt panu nie mówił, że nie wolno denerwować pacjentki? – powiedziała, wstrzykując jej coś do kroplówki.
Suka! Przecież to nie tak, że chciałem skrzywdzić swoją kobietę.
– A tobie nikt nie mówił, że powinnaś przyjść do pacjentów, jak ktoś dzwoni po pomoc – warknąłem, głaszcząc Alice po ramieniu. – No już, kochanie, spokojnie. Oddychaj.
Jęknęła. Zaczynała być już bardziej spokojna, ale strach nie zniknął.
– Ja nie mogę tu zostać. Powiedzieli, że nas obserwują. Że znają każdy nasz ruch. Ja muszę... – wysapała z trudem. Leki zaczynały powoli działać.
– Ciii... kochanie, nic nie musisz. Wszystkim się zajmę. Nic się nie stanie. Ani tobie, ani Ashowi – przyrzekłem.
– Obiecujesz? – powiedziała, już na wpół śpiąc. Była już zupełnie zamroczona.
– Obiecuję, kochanie. A teraz śpij. Jak się obudzisz, będę tu z Ashem i twoim tatą. Wszystko będzie dobrze.
– Kocham cię – wymamrotała.
Wciągnąłem powietrze. Jezu, tak się bałem, że nigdy nie usłyszę tych słów z jej ust.
– Ja ciebie też kocham, Ruda – powiedziałem, całując ją w czoło, ale ona już spała.
Wiedziałem, że była na lekach... ale chciałbym jednak, by to zapamiętała.
CZYTASZ
Spark - Angels of death MC / Tom 1 ZAKO?CZONE
RomanceSpark: Nasza historia rozpocz??a si?, gdy byli?my jeszcze nastolatkami. Jeden wieczór sprawi?, ?e nasze drogi si? rozesz?y. Jedna drobna decyzja zawa?y?a na ca?ym moim ?yciu. Przez sze?? lat my?la?em, ?e wyjecha?a bez powodu. Mia?a go jednak i to j...
