Z samego rana poszedłem do Layli. Wyglądała na bardzo zmęczoną, jakby przez całą noc nie zasnęła nawet na minutę. Miała podkrążone oczy i bladą twarz. Ciężko było mi patrzeć na nią w takim stanie. Próbowałem jakoś do niej dotrzeć, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Nie odzywała się ani słowem, nawet nie patrzyła w moją stronę. A ja nie zamierzałem naciskać. Nie chciałem robić niczego wbrew jej woli.
Kiedy lekarz przyszedł, by zabrać ją na badanie ginekologiczne, zostałem z Zoe. Layla nie zaprotestowała, ale wcale mnie to nie ucieszyło, bo jej reakcja świadczyła bardziej o tym, że nie miała już na to siły. Mała wtuliła się we mnie ufnie, a ja przez chwilę miałem wrażenie, że wszystko było tak, jak powinno być.
W środku jednak czułem się cholernie rozdarty. Chciałem być obecny przy badaniu. Chciałem na własne uszy usłyszeć, że wszystko było w porządku, ale nie mogłem jej tego zaproponować. Nie po tym wszystkim, co się wydarzyło i, jak bardzo mnie teraz nienawidziła. Nie miałem do tego prawa.
Wyszedłem z Zoe na zewnątrz. Załatwiłem piłeczkę do zabawy dla Keczupa. Była zachwycona. Biegała po niewielkim skrawku trawnika przed szpitalem i śmiała się głośno. Ja też cholernie potrzebowałem takich chwil. Zżyłem się nie tylko z Laylą ale i z małą. Nie wyobrażałem sobie już bez nich świata. Teraz, gdy to do mnie docierało, jeszcze bardziej nie mogłem wybaczyć sobie, że chciałem je oddać.
Gdy wróciliśmy do sali, Layla stała już przy łóżku. Wyglądała, jakby była gotowa do wyjścia. Byłem zaskoczony. Zauważyłem, że na szafce leżał wypis podpisany przez lekarza. Trzymała w dłoni telefon. Nie widziała mnie, bo była odwrócona tyłem.
— Dzień dobry, chciałabym zamówić taksówkę pod szpital na...
Zacisnąłem szczękę. Wyrwałem jej telefon z dłoni i rozłączyłem rozmowę.
— Co ty robisz? — warknąłem — Przecież powiedziałem, że zawiozę was do domu.
Milczała przez chwilę, po czym gwałtownie odpowiedziała:
— Damy sobie radę same.
— Nie ma mowy — rzuciłem ostro — Nie będziesz jeździła taksówką w takim stanie. — wymierzyłem w nią palec — W tym względzie nawet nie próbuj ze mną walczyć, bo nie odpuszczę. Zawiozę was do domu, choćbym miał cię wpakować do samochodu siłą.
Może zbyt mocno zareagowałem, ale nie zamierzałem pozwolić, by się forsowała. Dopiero co poczuła się trochę lepiej. Została właśnie wdową, ale miała mnie. Nie była sama.
Jej oczy błysnęły gniewem. Zacisnęła usta.
— Nie masz prawa decydować za mnie! — syknęła, wyrywając mi telefon z ręki — To moje życie i moje decyzje!
Pokręciłem z nerwami głową.
— Laylo, do cholery, jesteś osłabiona. Musisz teraz na siebie uważać.
— Nie jesteś mi do niczego potrzebny. — oznajmiła chłodno — Zoe i ja poradzimy sobie same.
Jej słowa bolały mnie dużo mocniej niż byłem w stanie to przyznać. Zacisnąłem pięści, walcząc ze sobą, żeby nie powiedzieć czegoś, czego potem bym żałował.
— Mamusiu... czy wujek z nami nie pojedzie? Mieliśmy jechać raziem...
Smutny głos Zoe nas ocucił. Oboje zapomnieliśmy, że była tuż za nami i wszystkiego słuchała.
Layla spojrzała na nią. Jej twarz wykrzywiła się w bólu. Otworzyła usta, jakby chciała powiedzieć coś innego, ale zawahała się, bo nie była w stanie tego wykrztusić.
CZYTASZ
Zwróc? ci j? | +18 [ZAKO?CZONE] ?
RomanceZwróc? ci j?... WE W?A?CIWYM CZASIE. U podnó?a najwy?szych gór w regionie, na bezkresnym pustkowiu, m?oda kobieta stara si? poradzi? sobie z nag?ym zagini?ciem m??a. Layla mieszka wraz z córeczk? w domu otoczonym dzik? przyrod?. Z ka?d? kolejn? god...
![Zwróc? ci j? | +18 [ZAKO?CZONE] ?](https://img.wattpad.com/cover/379435912-64-k906659.jpg)