抖阴社区

Rozdzia? 28

5.1K 482 18
                                        

Reagan

Miło było znów obudzić się obok Ivelle. Na dodatek w jej domu. Uwielbiałem jej widok z samego rana, kiedy jeszcze zaspana przecierała oczy.

Kiedy poszła do łazienki, by przygotować się do pracy, zsunąłem się z łóżka i poszedłem do kuchni. Zrobiłem kawę, taką, jaką lubiła — mocną, ale z odrobiną mleka — i szybkie śniadanie. Nic szczególnego, zwykłe tosty i jajka sadzone, ale chciałem, żeby miała coś ciepłego przed wyjściem.

– Uwielbiam cię – odezwała się, wchodząc do kuchni i sięgając po swój kubek z kawą.

– Usiądziemy?

– Możemy zjeść przed domem. Mam jeszcze sporo czasu – powiedziała, chwytając talerz. – Chodź.

Przenieśliśmy się przed dom, a ona już jakoś odruchowo usiadła na huśtawce, zostawiając mi miejsce na fotelu.

Wyglądała absolutnie przepięknie. Miała na sobie letnią, jasnoniebieską sukienkę z krótkim rękawkiem, sięgającą do połowy łydki. Włosy miała rozpuszczone, lekko pofalowane. Z trudem odrywałem od niej wzrok.

– Jak wyglądam? – zapytała nagle. – Mogę tak iść na naszą randkę?

– Oczywiście. Wyglądasz przepięknie.

Spuściła wzrok, a na jej ustach pojawił się drobny, nieco zawstydzony uśmiech.

– Dziękuję.

Skoro ona wyglądała tak ładnie, to chyba sam musiałem wygrzebać z szafy białą koszulę. Albo chociaż coś w miarę eleganckiego – nie mogłem przecież wyglądać, jakbym wyszedł właśnie z pastwiska.

– Odwiozę cię do pracy, a później po ciebie przyjadę – powiedziałem, a ona skinęła głową. – Tylko musimy iść do mnie po samochód.

– Jasne. Nic się nie stanie, nawet jak się chwilę spóźnię. I tak nikt z samego rana nie przyjdzie.

Odwiozłem ją do pracy, a później wróciłem do domu, żeby też zająć się przez kilka godzin pracą. Chciałem jej kupić kwiaty. Wiedziałem jednak, że jeśli pojawię się w naszej kwiaciarni, zaraz całe miasto będzie gadało, że TEN Reagan McCoy kupował kwiaty i że to na pewno dla jakiejś kobiety. Mogłem niby pojechać do innej kwiaciarni, w sąsiednim miasteczku, albo zerwać coś z mojego ogrodu. Tylko że wiedziałem, że jeśli spędzą kilka godzin w samochodzie, to zanim zdążę jej je dać, zwiędną. Zwłaszcza przy tym upale.

Postanowiłem jednak je zerwać i wstawić do wazonu. Zawsze mogłem go postawić w salonie na stole i Ivelle zobaczyłaby je po naszym powrocie z randki.

A kiedy je zerwałem, to w mojej głowie oczywiście pojawiły się myśli, że może jednak mogłem jechać do kwiaciarni. W końcu nie wiedziałem, czy Ivelle spodoba się taki zwykły bukiet. Nie było to w końcu nic wielkiego.

Ale to było szczere.

Właśnie dlatego tego nie wyrzuciłem. Ułożyłem je w prostym wazonie, bez żadnej wielkiej filozofii.

Chciałem, żeby ta randka — i cały dzień, który mieliśmy przed sobą — była naprawdę wyjątkowa. Nie potrzebowaliśmy niczego wielkiego, żadnych spektakularnych planów ani drogich atrakcji. Chodziło tylko o to, żebyśmy spędzili razem czas. Spokojnie, bez pośpiechu, bez stresu. Po prostu we dwoje.

Chciałem widzieć jej uśmiech, słuchać, jak się śmieje, obserwować, jak odgarnia włosy za ucho, kiedy opowiada o czymś z zaangażowaniem. Chciałem trzymać ją za rękę, nie przejmując się tym, kto patrzy. Być blisko niej. Zwyczajnie. Tak po prostu.

Gdzie diabe? nie mo?e, tam kowboja po?leOpowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz