Pół roku później...
Ivelle
Biegłam w stronę domu Reagana, serce waliło mi jak oszalałe, a na twarzy rozkwitał szeroki uśmiech, który niemal nie znikał od dawna. Czułam, że jestem w miejscu, w którym powinnam być. Wszystko w moim życiu układało się dokładnie tak, jak powinno — jakby los wreszcie pozwolił mi oddychać pełną piersią.
Oczywiście wciąż byliśmy z Reaganem razem. Uwielbialiśmy spędzać czas we trójkę, czasem Reagan nawet zostawał na noc. Nasza relacja była spokojna, niemal bezkonfliktowa. Owszem, zdarzały się drobne sprzeczki — zazwyczaj o błahostki, które szybko rozwiązywaliśmy śmiechem lub czułym gestem. Nic, co mogłoby nas rozdzielić.
Nie powiedzieliśmy sobie jeszcze tych dwóch magicznych słów, ale kochałam tego człowieka całą sobą. Mogłam być przy nim sobą, a i tak czułam się kochana. I przy okazji pożądana, bo Reagan nie mógł się ode mnie odkleić, kiedy spędzaliśmy razem weekendy.
Dostrzegłam go w stajni, dlatego pobiegłam w jej stronę i zatrzymałam się w progu. Ledwo łapałam oddech, dlatego pochyliłam się i oparłam dłonie na udach, oddychając szybko.
– Starość nie radość – skomentował. – Kondycja już nie ta.
– Podpisałam właśnie dwie umowy wydawnicze – wyznałam, prostując się.
Reagan od razu spojrzał na mnie zaskoczony.
– O mój Boże, Brooks! – Podszedł do mnie szybko i objął mnie, okręcając. – Jestem z ciebie taki dumny.
– Wiesz, jak się cieszę? – powiedziałam, próbując opanować drżący głos. – Boże, myślałam, że to jednak się nie uda. Ostatnio sprzedaż trochę spadła, miałam obawy, że tym razem zrezygnują, a tu proszę... Wszystko się udało.
– Mówiłem ci, że wydasz kolejną książkę, to mówiłaś, że pewnie się nie uda.
– Miałeś rację – odparłam z uśmiechem, a potem pocałowałam go w środek ust, kiedy postawił mnie na ziemi.
– Wiedziałem, że dasz radę. Wierzę w ciebie bardziej, niż czasem ty sama w siebie.
– To właśnie dlatego cię kocham – wyznałam, a jego oczy rozbłysły, pełne czułości i szczęścia.
– Naprawdę to powiedziałaś? – wyszeptał, jakby nie do końca wierząc, że to usłyszał. – Uszczypnij mnie, żebym się przekonał.
Zaśmiałam się cicho i delikatnie ujęłam jego policzki w dłonie, patrząc mu prosto w oczy.
– Kocham cię – powtórzyłam, tym razem mocniej.
– Boże, Brooks...
Reagan połączył nasze usta w czułym pocałunku. Zdjęłam mu z głowy kapelusz i włożyłam drugą dłoń w jego włosy.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo marzyłem, żeby to kiedyś usłyszeć – szepnął, patrząc mi prosto w oczy. – Ja też cię kocham. Trochę nie wiedziałem, jak to powiedzieć, szukałem jakiejś idealnej chwili, żeby było romantycznie... ale chyba teraz jest najlepszy moment.
– Nie musisz szukać idealnej chwili. Każda jest na swój sposób wyjątkowa. Ważne, że jesteśmy razem.
Wtuliłam się w jego ciało i przymknęłam oczy, czując szybkie bicie jego serca.
– Jesteś moim szczęściem, Brooks – szepnął tuż przy moim uchu. – I nigdy wcześniej nie czułem się tak dobrze, jak z tobą.
– I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od kilku przypadkowych rozmów. A teraz nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie.
CZYTASZ
Gdzie diabe? nie mo?e, tam kowboja po?le
RomanceIvelle Brooks - mama, bibliotekarka i autorka romansów, które pokochano w ca?ym kraju. Cho? na papierze potrafi stworzy? idealnego m??czyzn?, w prawdziwym ?yciu nie ma szcz??cia w mi?o?ci. Reagan McCoy - by?y mistrz rodeo, dzi? w?a?ciciel rancza i...
