抖阴社区

Rozdzia? 40

3.4K 383 31
                                        

15 czerwca

Ivelle

Urodziny Reagana. Czekałam na ten dzień od dawna, choć on oczywiście się uparł, że nie mam brać specjalnie wolnego, że mam iść normalnie do pracy, a spotkamy się dopiero po południu. Typowe dla niego — nie chciał robić z tego wielkiego wydarzenia.

Z jednej strony mi to pasowało. Miałam więcej czasu, żeby wszystko spokojnie zorganizować: odebrać tort z cukierni, dopilnować ostatnich szczegółów, a Jamie mógł spokojnie skończyć lekcje.

W tym czasie Jaxon i Florence zajęli się dekorowaniem mojego salonu — dmuchali balony, rozwieszali girlandy i przygotowywali stół. Mój dom powoli zamieniał się w małą, kameralną przestrzeń do świętowania. Wszystko szło dokładnie tak, jak zaplanowałam.

Chciałam z początku udawać, że zapomniałam o jego urodzinach, ale Reagan dobrze mnie znał i wiedział, że ja nie zapominam o takich rzeczach. Sam śmiał się kilka dni wcześniej, że pewnie już od miesiąca mam wszystko rozpisane co do minuty.

I, cóż... nie mylił się.

Nie wiedział tylko, że poza tortem będą też balony w kształcie koni, girlandy rozwieszone w salonie i — co najważniejsze — mechaniczny byk rozstawiony w ogrodzie za domem.

Byk był oczywiście pomysłem Jaxona. Typowy on. Kiedy tylko usłyszał o urodzinach Reagana, od razu stwierdził, że „musi być coś z pazurem". Ja tylko pomogłam mu wszystko zorganizować — zadzwoniłam tu i tam, dopilnowałam szczegółów, żeby McCoy nie miał pojęcia, co się święci.

Jaxon: Spaliłem ci garnek, robiąc popcorn.

Jaxon: To twoja wina. Mówiłem, że powinnaś mieć mikrofalę jak normalni ludzie.

Jaxon: Mikrofala by mi tego nie zrobiła. Mikrofala mnie szanuje.

Jaxon: Garnek nie przeżył. Florence mówi, że to już morderstwo z premedytacją.

Jaxon: Ale spokojnie, odkupię. Może nawet ładniejszy.

Jaxon: Jadę do siebie, żeby zrobić popcorn w warunkach godnych człowieka, ale Florence zostaje na posterunku.

Parsknęłam śmiechem, czytając jego wiadomości. Dokładnie tego spodziewałam się po Jaxonie — totalny chaos i zero paniki.

Na szczęście ogarnął sytuację, a później nawet odebrał Jamiego ze szkoły.

Ja po pracy podjechałam po tort i wróciłam prosto do domu, żeby jak najszybciej schować go do lodówki.

Florence, Jaxon i Jamie stali w ogrodzie, zerkając na mechanicznego byka z mieszanką podekscytowania i niepewności. Przestrzeń wokół byka już nadmuchana, żeby przynajmniej upadek był miękki.

– Brooks! – krzyknął Jaxon, kiedy mnie dostrzegł. – Dobrze, że jesteś. Siadaj.

– Ja?

– A kto? Ja? Ktoś to musi przetestować. Znaczy panowie, którzy z tym przyjechali niby sprawdzali, czy działa, ale ty musisz sprawdzić.

– A ty nie możesz? – zapytałam. – Ja musiałabym się przebrać... Jestem w sukience, prosto z pracy. Marzę o prysznicu.

– To idź pod prysznic i włóż spodenki. Poczekamy, mamy czas — rzucił beznamiętnie.

Przewróciłam oczami i ruszyłam prosto do łazienki. W myślach zastanawiałam się, czy nie lepiej byłoby, gdybym później podjechała po Reagana samochodem. W końcu, gdyby szedł na piechotę skrótem, zobaczyłby byka za domem. A to miała być niespodzianka.

Byk okazał się całkiem niezły. Nawet mi się spodobało, kiedy zaczął się poruszać. Jak tylko Jamie poszedł do toalety, Jaxon się zaśmiał, że Reagan oszeleje, jak mnie na nim zobaczy.

Spojrzałam wymownie na Florence, a ona bez wahania pacnęła Jaxona w tył głowy.

– Dzięki, Florence – rzuciłam, obserwując, jak na jej twarzy rozkwita rozbawiony uśmiech.

– Polecam się – odpowiedziała z figlarnym błyskiem w oku.

Jaxon jęknął, masując obolałe miejsce:

– Ale co ja niby takiego powiedziałem? No i skłamałem może?

– Ty już lepiej nic nie mów.

Zeszłam z byka i napisałam do Reagana, czy mogę po niego przyjechać za pół godziny. Oczywiście coś tam marudził, że przecież może przyjść na nogach, ale ja byłam uparta.

Poza tym chciałam do niego pojechać, żeby mieć tę chwilę na osobności, chociaż życzenia złożyłam mu już z samego rana.

A poprzedniego dnia też trochę poświętowaliśmy.

Reagan nawet sam kupił czerwoną wstążkę, która leżała w sypialni, kiedy do niej weszłam. Czekała tylko na mnie.

Był w ogromnym szoku, kiedy wszedł do domu i ujrzał dekorację. Od razu zaczęliśmy mu śpiewać Sto lat, a Jaxon trzymał tort z zapalonymi świeczkami.

– Pomyśl życzenie! – krzyknął Jamie.

Reagan obrócił głowę w moją stronę, zanim to zrobił. Spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się delikatnie i puścił mi oczko. Dopiero wtedy zdmuchnął świeczki.

– Wszystkiego najlepszego! – Florence go objęła, a później zrobił to Jaxon, jak tylko odłożył na wyspę kuchenną tort.

– Chciałem ci włożyć głowę w ten tort, ale Ivelle by mnie zabiła – rzucił z rozbawieniem Jaxon.

– Sam bym cię zabił, stary. Wygląda przepysznie. No i dziękuję wam bardzo.

– Patrz, co masz w ogrodzie! – krzyknął Jamie, złapał dłoń Reagana i pociągnął go za dom.

Reagan parsknął śmiechem, gdy w końcu dostrzegł mechanicznego byka rozłożonego na trawie, a zaraz potem zerknął na mnie z uniesioną brwią, jakby chciał powiedzieć: „Naprawdę?". Ja tylko wskazałam palcem na Jaxona, a ten wzruszył ramionami.

– Wiecie, że nie musieliście tego wszystkiego robić, prawda? – zapytał i objął mnie ramieniem, jak tylko wyszliśmy do ogrodu. – Chociaż ciebie chętnie zobaczę na tym byku – wyszeptał mi do ucha.

– Już testowałam. Mam nadzieję, że ty też na niego wsiądziesz. Chciałabym zobaczyć mistrza w akcji. Czego sobie zażyczyłeś?

– Nie powiem ci, bo się nie spełni. A ja bardzo... ale to bardzo chciałbym, żeby się spełniło. A ty możesz się tylko domyślać, co to może być.

Gdzie diabe? nie mo?e, tam kowboja po?leOpowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz