ROZDZIAŁ 24
VALENTINA
Nie zapamiętałam momentu, kiedy się od siebie oderwaliśmy i wsiedliśmy do samochodu. Nie pamiętałam rozmowy, która miała miejsce chwilę po tym, jak utraciliśmy zdrowy rozsądek, a pozwoliliśmy przejąć kontrolę pożądaniu i tęsknocie za utraconym życiem, które mielibyśmy razem, gdyby tylko świat nie zadecydował inaczej.
Kiedy przekroczyliśmy próg domu, nie istniała jego żona, nie istniał mój wstyd ani przeszłość, która paliła mnie pod skórą, jak rozżarzone piętno.
Tej nocy byliśmy tylko my.
Jego dłonie, które wcześniej pewnie sunęły po moim ciele, nagle zwolniły, bo drgnęłam. Odruchowo, zupełnie bezwiednie, bo po pozbyciu się naszych ubrań, sięgnął do zapięcia stanika. Zesztywniałam na ułamek sekundy, Niby nic wielkiego, ale on... On to zobaczył. Zobaczył i zamarł tak samo jak ja, tylko na o wiele dłużej.
Nasze ciężkie oddechy mieszały się ze sobą w niemal całkowitej ciszy. Głośne i nierówne bicie serc, obijały klatki piersiowe, a on patrzył na mnie tak, jakby trzymał w dłoniach coś kruchego i cholernie cennego. Coś, co chce zatrzymać, a jednoczenie nie wie, jak tego nie zniszczyć.
– Jeśli mam przestać – jego głos był cichy, lekko zachrypnięty – powiedz.
Zacisnęłam powieki, bo nikt od bardzo dawna mi tego nie powiedział. Minęły miesiące od tych wszystkich bolesnych, rozdzierających moje ciało, duszę i umysł wydarzeń, a i tak to krótkie, proste zdanie mną wstrząsnęło.
Przez lata, nikt mnie nie pytał, czy boli, czy tego chcę, czy jestem w stanie to wytrzymać. Nikogo to nie obchodziło.
– Nie jestem nimi, Valentina – dodał po chwili, jeszcze ciszej, delikatnie muskając kciukiem skórę moich pleców, tuż nad zapięciem biustonosza.
I wtedy coś we mnie pękło.
Powoli zsunęłam z ramion ramiączka stanika i pozwoliłam mu opaść na podłogę.
– Wiem – wyszeptałam drżącym głosem, spoglądając mu w oczy.
A potem pozwoliłam mu mnie dotknąć, tak jak tylko on kiedykolwiek mnie dotykał.
Każdy jego ruch, był jak przesuwanie dłońmi po bliznach, których nie było widać na skórze.
Nasza skóra ocierała się o siebie pod cienkim prześcieradłem, który okrywał nasze grzeszne ciała. Moje dłonie błądziły po napiętych mięśniach pleców Marcello, śledząc linie jego ciała, jakbym bała się, że zaraz wyślizgnie mi się z rąk. Poruszał się we mnie powoli, głęboko... stanowczo, a każdy jego ruch sprawiał, że gubiłam oddech między cichymi jękami.
Każdy jego pocałunek i dotyk pozostawiał ślad na mojej skórze, którego nie dałoby się zetrzeć. I tylko te pozornie zwyczajne, pojedyncze gesty były ważne tej nocy. Jego dłonie zaciśnięte na moich biodrach. Moje paznokcie, którymi nieświadomie pozostawiałam linie po jego ramieniu.
A kiedy wszystko zlało się w jedno – oddechy, drżenie ciał, miękki szept imienia wypowiedzianego w półmroku – mogliśmy w końcu zamknąć oczy. Tylko po to, by jeszcze mocniej to wszystko poczuć.
Każde jego przekleństwo, które wypowiedział dotykając mnie i całując, wypełniało moją głowę. Chrapliwy głos i gorące, urywane oddechy owiewały mój kark, zostawiając na skórze dreszcze, które nie chciały ustąpić.
Czułam dłonie Marcello na swoim ciele na długo po tym, jak nasze ciała odsunęły się od siebie. Jakby wciąż mnie trzymał. Jakby nie pozwalał mi zapomnieć.
CZYTASZ
Bloody Revenge
RomanceMafia, zaaran?owane ma??eństwo i zdrada okupiona krwi? wrogów. To wszystko ju? by?o... A mo?e nie koniecznie? Marcello de Angelis to przysz?y nast?pca tronu jednak nie królewskiego, bo by? ksi?ciem mafii New Jersey. M?ody m??czyzna przez lata zatra...
