Po chwili nie wytrzymałam. Weszłam do jego sypialni, a drzwi do łazienki były lekko uchylone. Słyszałam szum wody pod prysznicem. Powoli do nich podeszłam i zobaczyłam unoszącą się w powietrzu parę. Przełknęłam ślinę i czując, jak moje serce przyśpiesza, uchyliłam drzwi szerzej.
Stanęłam w progu i wtedy zobaczyłam jego nagą, umięśnioną sylwetkę zza zaparowanej szyby. Przez moje ciało przebiegł kolejny dreszcz, ale tym razem nie miał on związku ze niepokojem. Tym razem, był on zupełnie inny, bo zapragnęłam poczuć jego ciepło, jego bliskość, ale jednocześnie nie byłam pewna, czy powinnam zrobić kolejny krok. Czy powinnam do niego podejść i czy on... czy on chciał mnie.
Przez cały ten czas tylko on zapewnił mi przyjemność, której nie zaznałam od lat. Tylko on dotykał mnie w taki sposób, tylko on był delikatny, mimo całego mroku i przemocy, które go otaczały. Tylko on sprawiał, że czułam się ważna, cenna. Tak było kiedyś – przed gwałtem, przed tym, jak zostałam sprzedana jak przedmiot. I tak również było potem, gdy mnie uwolnił... gdy tamtej nocy w Aspen spaliśmy ze sobą. Gdy mnie całował, gdy mnie dotykał.
Chciałam to poczuć znowu. Nawet jeśli już nigdy więcej nie miałby mnie dotknąć, a ja jego.
Ostrożnie zdjęłam z siebie ubrania, nie spuszczając z niego wzroku. Cały czas stał do mnie tyłem, opierał dłonie na wykafelkowanej ścianie a woda z deszczownicy spływała po jego umięśnionym ciele. Kiedy po cichu weszłam pod prysznic i położyłam dłonie na jego ramionach, zanurzając stopy w wodzie, która nadal miała różowe przebarwienie od krwi, Marcello się spiął.
– Val... co ty... – odezwał się zdziwiony, gwałtownie odwracając w moją stronę.
Teraz moje dłonie leżały płasko na jego torsie. Patrzyłam jak zahipnotyzowana na krople wody, które sunęły po jego skórze, po tatuażach i bliznach na niej wyrytych.
– Pozwól mi – wyszeptałam niepewnie.
Marcello się nie odezwał, a ja oblizałam usta, a potem przełknęłam ślinę, powoli przesuwając palcami po jego ramionach, szyi, torsie i brzuchu. Zassał gwałtownie powietrze, jakby moje dłonie były lodowate, a jego ciało rozgrzane pod strumieniem gorącej wody... jakby mój dotyk był dla niego nieprzyjemny, ale erekcja poniżej jego pasa sugerowała coś zupełnie innego.
– Nie chcę cię skrzywdzić – powiedział zachrypniętym, lekko napiętym głosem, jakby ktoś ściskał go za gardło.
– Nie skrzywdzisz – odpowiedziałam pewnie, unosząc w końcu wzrok na jego twarz. – Nigdy mnie nie skrzywdziłeś – wyznałam, stając na palcach by dosięgnąć wargami jego ust. – Ty jedyny nigdy tego nie zrobiłeś – dodałam, a potem go pocałowałam.
I gdy tylko nasze wargi się zetknęły, Marcello przestał walczyć. Przestał jedynie biernie przede mną stać, a ułożył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie bliżej siebie.
Przyciągnął mnie bliżej, przesuwał rękoma po moich plecach, biodrach, żebrach, jakby chciał zbadać lub zapamiętać każdą krzywiznę mojego ciała. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej żarliwy, odbierał nam oddech i miałam wrażenie, że oboje powoli traciliśmy kontakt z rzeczywistością. Skupialiśmy się tylko na tej chwili. Zarzuciłam ręce na jego kark, a Marcello uniósł mnie za pośladki i przyparł plecami do ściany. Woda z deszczownicy wciąż na nas leciała i spływała po naszej skórze. Oplotłam Marcello udami, poczułam jak jego penis napiera na moją cipkę. Jak ociera się o nią, a jednocześnie nie robi nic, by we mnie wejść. Jęknęłam zdławionym głosem mu do ucha, gdy przesunął się pocałunkami na moją szyję.
– Tak kurewsko cię pragnę – wydyszał, zaciskając palce jednej dłoni na mojej piersi. – Nigdy nikogo nie potrzebowałem tak jak ciebie, ale chyba nie potrafię ci dać tego, czego potrzebujesz... na co zasługujesz – wyznał z zawahaniem, nie przestając mnie dotykać i całować.
CZYTASZ
Bloody Revenge
RomanceMafia, zaaran?owane ma??eństwo i zdrada okupiona krwi? wrogów. To wszystko ju? by?o... A mo?e nie koniecznie? Marcello de Angelis to przysz?y nast?pca tronu jednak nie królewskiego, bo by? ksi?ciem mafii New Jersey. M?ody m??czyzna przez lata zatra...
Rozdzia? 35
Zacznij od pocz?tku
