抖阴社区

                                        

– Poczekaj, poczekaj... – przerwał mi prychnięciem. – Wspólnie uzgodniliście, czy ty tak zarządziłeś? – wyraźnie zaakcentował ostatnie słowa. – Bo o takie iście poprawne i dostojne zapędy mogę posądzić tylko ciebie cholerny mnichu!

– Nie każdy musi latać na pierwszej randce do łóżka – wytknąłem mu przekornie.

– Och wypraszam sobie! – Oburzył się żartobliwie. – Ja czekam przynajmniej do drugiej.

– Naszej kelnerce też o tym wspomniałeś? – Niespodziewanie w słuchawce wybrzmiał dobrze mi znany kobiecy głos.

– Seraphina, czy chcesz w trybie natychmiastowym stracić pracę? – odezwał się przyjaciel poirytowanym głosem.

– Już przerabialiśmy ten temat, szefuńciu, nie odważysz się – zaćwierkała wesoło.

Nie potrafiłem się powstrzymać, dlatego po chwili parsknąłem śmiechem, co nie spotkało się z aprobatą Rydera.

– Pyskata, przebiegła żmija – mruknął pod nosem. – Nie podsłuchuj moich prywatnych rozmów! – wykrzyknął. – A ty przestań rechotać.

– Czasem się zastanawiam, co sprawia, że wciąż ze sobą współpracujecie, jak ciągle tylko skaczecie sobie do gardeł – parsknąłem.

– To chyba syndrom sztokholmski.

W pomieszczeniu rozległo się nagłe ciche pukanie do drzwi, które zaraz się otworzyły. Odkręciłem się w ich kierunku, zauważając sylwetkę Madison – mojej prywatnej asystentki.

– Panie Kensington, jakaś pani podająca się za Blair Rogers, mówi, że była umówiona – wytłumaczyła, a zmarszczka na moim czole z każdym wypowiadanym przez nią słowem się pogłębiała. – Jednak jej nazwisko nie widnieje na liście gości.

Blair? W firmie? W moim biurze? Co tu się, u licha dzieje?

– Och tak... To prywatne spotkanie, zaproś ją, proszę, do mojego gabinetu – odparłem po krótkiej chwili zdumienia.

Madison skinęła lekko głową i odeszła na moment.

– Ooo jak uroczo, ukochana odwiedziła cię w pracy – powiedział śpiewnym głosem Ryder.

– Kretyn – warknąłem ściszonym głosem. – Muszę kończyć.

Nie czekając na reakcję przyjaciela, rozłączyłem się i odłożyłem telefon na biurku.

– Hej kochanie.

Blair wkroczyła do mojego biura pewnym krokiem z szerokim uśmiechem na pomalowanych ciemną czerwienią wargach.

Przez to, że ostatnio spędzaliśmy ze sobą tak dużo czasu, coraz częściej zwracałem uwagę na ich kształt, ułożenie, czy cholerny kolor pomadki.

Patrzyłem na nią kompletnie zszokowany. Jej widokiem w firmie i samym przywitaniem. Od razu to wyczuła.

– No co wchodzę we wprawę – odparła lekko i wzruszyła nieznacznie ramionami. – Uznałam, że przed oficjalnym bankietem możemy nieco podsycić plotki.

Och właśnie... Bankiet zbliżał się wielkimi krokami. A krótko po nim Blair miała wprowadzić się do mojego... a w zasadzie to już teraz naszego domu.

Wszystko działo się tak niewiarygodnie szybko, że czasami czułem, jakbym tracił grunt pod nogami. A każdy krok stawał się kruchy i nie do końca przemyślany.

– Zaskoczyłaś mnie – odpowiedziałem, uważnie śledząc jej ruchy wzrokiem. Kobieta przysiadła na krześle naprzeciwko i założyła nogę odzianą ciemnym jeansem na drugą nogę. – Z tego, co pamiętam, jeszcze nie podałem ci adresu firmy.

Broken PromiseOpowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz