#ackomLS
Mam jakiś kwadrans, zanim przyjedzie ekipa, o którą poprosiłam przez telefon, i postanawiam dobrze wykorzystać ten czas.
Znam Sonię tylko od roku, ale jesteśmy przyjaciółkami. Ufamy sobie. Wiem o niej rzeczy, których prawdopodobnie nie wie nikt inny, a ona zna całkiem sporo moich sekretów. Jednym z jej jest miejsce, gdzie trzyma wszystko, co pragnie ukryć przed światem.
Dlatego zanim nadjedzie policja, idę do sypialni i klękam przy jednym ze znajdujących się tu drewnianych paneli.
Ktoś wybebeszył jej mieszkanie. Z pewnością nie ze złości dlatego, że jej nie zastał, ani dla frajdy płynącej z rozwałki. Ktoś tu czegoś szukał. A jeśli Sonia ukryła cokolwiek w tym miejscu, to tylko tutaj. W dziurze za dobrze zabezpieczonym panelem, skąd kiedyś na potrzeby naszego wspólnego wieczoru wyciągnęła paczkę driftu. To gówno jest oczywiście nielegalne w Alder, ale niemalże wszyscy palą je od czasu do czasu, bo w bardzo przyjemny sposób wyostrza zmysły.
Teraz jednak nie szukam tu paczki driftu. Nikt, kto wybebeszył mieszkanie Soni, nie przyszedł tu właśnie po to.
Skrytka otwiera się z cichym trzaskiem. Odkładam panel na bok i świecę do środka latarką. Serce wali mi jak szalone, gdy wyciągam na zewnątrz paczkę driftu, a potem sięgam głębiej. Aż moje palce natrafiają na szorstki w dotyku papier.
Chwytam to coś w rękę i wyciągam ze skrytki. To teczka. Gruba, wypełniona papierami, beżowa teczka z nabazgranym charakterem pisma Soni na przodzie jednym słowem, od którego robi mi się zimno.
„DARKSPIRE".
Jeszcze przed chwilą zastanawiałam się, czy nie oddać zawartości teczki policji, ale teraz nie mam już wątpliwości. Potrzebuję sekundy, by otrząsnąć się z zaskoczenia, a potem działam metodycznie. Z powrotem chowam do skrytki drift, zamykam ją starannie i podnoszę się, a potem wychodzę z mieszkania Soni, przemierzam korytarz i otwieram moje drzwi wejściowe.
Od progu rzuca się na mnie Lulu.
– Cześć, kochana. – Mój ton głosu i uśmiech muszą być napięte, bo Lulu kładzie po sobie uszy, mimo że jej ogon nadal merda jak szalony. – Wszystko w porządku, dziewczynko. Już jestem.
Schodzę na kolana i kładę teczkę obok siebie, po czym zaczynam pieścić mojego psa. Lulu wsadza mi nos w szyję, a potem w policzek, jak ma w zwyczaju, i liże mnie po twarzy. Śmieję się krótko, chwytając ją za szyję i gładząc po jej lśniącym czarnym futrze.
Lulu to suczka rasy mieszanej, średniego wzrostu, o krótkim, szczeciniastym, czarnym futrze, która przypałętała się do mnie niecały rok temu, krótko po tym, jak przeprowadziłam się do Alder. Któregoś dnia po prostu czekała na mnie przed domem i gdy wyszłam do pracy, poszła za mną, jakby to było coś zupełnie normalnego. Na początku próbowałam ją zniechęcić do towarzyszenia sobie, ale nie dało się jej odstraszyć. Od tego czasu została ze mną i stała się moją najlepszą przyjaciółką.
Szkoda tylko, że nie potrafi mówić.
Kiedy już kończę witanie się z Lulu, zgarniam teczkę z podłogi, podnoszę się i ruszam do mojej sypialni. Moje mieszkanie jest lustrzanym odbiciem tego należącego do Soni: ze sporym salonem połączonym z kuchnią i prowadzącymi z niego drzwiami do sypialni z oknem wychodzącym na ulicę. Jest tu jeszcze łazienka i to wszystko, bo też tyle całkowicie wystarczy mi do życia. Tylko łóżko muszę mieć dosyć duże, bo Lulu lubi rozlewać się podczas snu.
Nie mam u siebie takiej skrytki jak Sonia, więc po prostu podnoszę materac i chowam pod niego teczkę. Dłonie mnie świerzbią, żeby zapoznać się z jej zawartością już teraz, ale wiem, że mam tylko chwilę do przyjazdu policji.
CZYTASZ
A Cold Kind of Magic | Darkspire #1 | romantasy 18+
RomanceDarkspire, miasto istot magicznych, od lat by?o owiane legend?: zwykli ludzie nie maj? tam wst?pu, a w ?rodku podobno dziej? si? straszne rzeczy. Co wi?cej, ka?dy magiczny, kto opu?ci jego mury, traci wszelkie swoje wyró?niaj?ce go cechy. Do czasu p...
