抖阴社区

Rozdzia? trzydziesty

1.2K 295 89
                                        

Ładnie komentujcie, to wrzucę dzisiaj coś jeszcze wieczorem <3

#ackomLS

Droga do głównego magazynu Syndykatu nie jest długa ani bardzo skomplikowana, ale niestety spotykamy na niej o wiele więcej wampirów niż do tej pory.

Na początku Malcolm ukrywa nas jeszcze między swoimi cieniami. Wyskakuje z nich nagle i atakuje jak wąż albo wciąga kolejnych nieszczęśników w ciemność, zanim zdążą choćby pisnąć. Potem przestaje się nawet ukrywać i po prostu bez najmniejszego wysiłku zabija każdego, kto stanie nam na drodze. Jego magia zdaje się nieograniczona, choć wiem, że to niemożliwe.

Na początku staram się mu jeszcze pomagać, przeszywam nawet jednego wampira moim sztyletem, ale potem usuwam się za maga, bo z umiejętnościami Malcolma on naprawdę nie potrzebuje mojej pomocy. Jest zabójczo skuteczny i gdybym w tej wersji zobaczyła go po raz pierwszy, na pewno obawiałabym się go bardziej, niż to miało miejsce w Czarnej Wieży. Nic dziwnego, że wampiry w końcu zaczynają przed nim uciekać, bo jest naprawdę przerażający. Łamie karki i rozrywa ciała na kawałki bez chwili zawahania, bez żadnych wątpliwości. Prawdopodobnie coś jest ze mną nie tak, bo uważam, że to niesamowite.

W końcu docieramy do zamkniętych drzwi prowadzących do magazynu. Klucz do nich ma prawdopodobnie któryś z zabitych po drodze wampirów, ale nie mamy czasu ani ochoty go szukać.

– Rozsadzisz zamek? – pyta.

Robię zdezorientowaną minę.

– Niby jak?

Malcolm rozgląda się po pomieszczeniu, w którym się znajdujemy. To kwatery wampirów, zaopatrzone w łóżka, stoły i regały. Z jednego z nich mag porywa kawałek pergaminu i pióro, po czym do mnie wraca. Podaje mi je, a ja natychmiast wiem, czego ode mnie oczekuje.

– Nie prościej, żebym od razu wyryła je na skórze?

Na kilka uderzeń serca zapada między nami cisza, podczas gdy my nie spuszczamy z siebie wzroku. Mina Malcolma znowu jest nieodgadniona, a ja nie rozumiem, dlaczego chciałby coś takiego przede mną ukryć.

On też nie jest wobec mnie szczery, prawda?

– Nie jesteś gotowa, Elsie – odpowiada w końcu, nawet nie próbując zaprzeczać moim insynuacjom. – Musisz najpierw nauczyć się posługiwać runami w prostszy sposób. Nie chcę, żebyś narobiła sobie blizn, które w żaden sposób ci potem nie pomogą.

Zaciskam mocno zęby.

– Więc to prawda? – cedzę. – Jestem czarną wiedźmą?

Nie zaczęłabym tego podejrzewać, biorąc pod uwagę, jak beznadziejnie idzie mi kontrolowanie magii, gdyby nie ta tarcza. Gdyby nie fakt, że magia wypływała ze mnie i wypływała, podsycając działanie kopuły, a w ogóle nie czułam jej upływu. Nie miałam wrażenia, że robię się coraz słabsza ani nic.

A on przez cały czas o tym wiedział, bo w ogóle nie jest zaskoczony.

– Tak – odpowiada tylko, na szczęście nie próbując nic kręcić. – Ale porozmawiamy o tym później, bo teraz musimy się dostać do Victora. Narysuj znak, który ci pokażę, i wypowiedz słowo runiczne, a potem pokieruj wodę do zamka.

Marszczę brwi.

– Potrafię tylko zamrażać...

– Dasz radę – przerywa mi. – Kiedy już woda znajdzie się w zamku, zamrozisz ją i rozsadzisz w ten sposób mechanizm. Jestem pewien, że potrafisz to zrobić. Musisz się tylko skupić.

Mam się skupić, podczas gdy siedzimy w jaskiniach Syndykatu gdzieś głęboko w górach otaczających Darkspire, a ja właśnie się zorientowałam, że jestem czarną wiedźmą, których najwyraźniej boją się nawet inne magiczne istoty, a o czym Malcolm wiedział od nie wiadomo jak dawna?

A Cold Kind of Magic | Darkspire #1 | romantasy 18+Opowie?ci t?tni?ce ?yciem. Odkryj je teraz